Amber Gold i piramidy finansowe część Iczęść II

Komisarz Marcinkiewicz

Marcin Skubiszewski, 12 listopada 2006

Kazimierz Marcinkiewicz dostał w pierwszej turze wyborów samorządowych około 38% głosów, o 6 punktów więcej, niż warszawska lista PiS (dane z północy po wyborach). A więc Marcinkiewicz jest popularny: wielu wyborców nie widzi w nim tych fatalnych wad, które rażą ich w PiS.

Rzeczywiście, to nie Marcinkiewicz negocjował w nocy z Renatą Beger. To nie Marcinkiewicz użył "skrótu myślowego" i nazwał rosyjskimi szpiegami byłych ministrów spraw zagranicznych. To nie Marcinkiewicz porównał opozycję do ZOMO. I tak dalej.

Ale ta popularność nie jest uzasadniona. Bo chociaż PiS i Kaczyńscy wyrządzili wiele szkód bez pomocy Marcinkiewicza, to jednak sporo złego zrobili właśnie z jego pomocą.

Rządzenie z Lepperem i z Giertychem

Andrzej Lepper jest wielokrotnym przestępcą, ma cztery prawomocne wyroki. Stoi na czele partii, w której roi się od przestępców. Organizował niszczenie zboża - jest więc wrogiem głęboko zakorzenionej w Polsce tradycji szacunku dla chleba. Ma destrukcyjny program ekonomiczny, na przykład bezterminowy zasiłek dla bezrobotnych równy najniższej pensji - a więc zasiłek taki, że żadnej osobie słabo wykwalifikowanej już by się nie opłaciło pracować.

Roman Giertych jest wierny tradycji endeckiej, nasyconej nienawiścią do "innych", a więc antychrześcijańskiej. Giertych jest przywódcą Młodzieży Wszechpolskiej, organizacji nawiązującej do nazizmu. W wyborach prezydenckich Giertych popierał swojego ojca Macieja, zwolennika stanu wojennego i przeciwnika teorii ewolucji (Maciej Giertych obala teorię ewolucji faktem, że dinozaury były współczesne ludziom; jednym z tych dinozaurów był według niego smok wawelski).

Kazimierz Marcinkiewicz zrobił Leppera i Giertycha wicepremierami, czyli swoimi zastępcami i najbliższymi współpracownikami. Mianując ich wicepremierami i powierzając im ministerstwa, otworzył im drogę do wprowadzania do administracji państwowej ludzi podobnego pokroju. A więc Marcinkiewiczowi zawdzięczamy nie tylko Leppera i Giertycha w rządzie, ale też całą masę mniejszych giertyszków i lepperków na różnych szczeblach aparatu państwowego. Czyli psucie Polski, i to na dużą skalę. Aby użyć języka PiS: budowanie układu.

Marcinkiewicz nie dokonał tych nominacji z własnej woli. Dokonał ich, bo mu kazał Kaczyński (o tym za chwilę). Ale to nie ratuje jego honoru. Bo na wnioskach o nominacje są podpisy Marcinkiewicza. Gdyby Marcinkiewicz miał jakieś resztki honoru lub troski o Polskę, to by tych wniosków nie podpisał. Oczywiście, spotkałyby go wtedy takie czy inne nieprzyjemne konsekwencje, łącznie z dymisją rządu.

Ale od polityka mamy prawo żądać, aby odmówił posłuszeństwa przywódcy czy nawet stracił stanowisko, zamiast zrobić coś, co niszczy Polskę. Przypomnijmy, że minister Stefan Meller odszedł z rządu gdy Lepper został wicepremierem. Meller zrobił to, chociaż jego ministerstwo (sprawy zagraniczne) nie ma nic wspólnego z Lepperem i chociaż nikt się od Mellera nie domagał poparcia dla Leppera. Po prostu Meller nie chciał być w jednym rządzie z Lepperem, czyli uczestniczyć w przedsięwzięciu niszczenia Polski. A Marcinkiewicz w tym przedsięwzięciu uczestniczył, a nawet, będąc oficjalnie premierem, kierował nim.

Udawanie premiera

W roku 2005 bracia Kaczyńscy chcieli objąć urzędy prezydenta Rzeczypospolitej i premiera. Ale pojawiła się trudność: sondaże pokazały, że ten pomysł nie podoba się Polakom. I dlatego Jarosław Kaczyński obiecał, że nie będzie premierem. Wyborcy mu uwierzyli, Lech Kaczyński wygrał wybory prezydenckie, a następnie Marcinkiewicz, a nie Jarosław Kaczyński, został premierem.

A więc wszystko wyglądało ładnie, obietnica została spełniona. Ale tylko z pozoru: natychmiast po swym wyborze Lech Kaczyński wypowiedział słynne słowa "Panie prezesie, zadanie wykonane". A więc Prezydent Rzeczypospolitej, pierwsza osoba w państwie, ogłosił swoją podległość "panu prezesowi", czyli ustanowił swego brata nadprezydentem. Od tego momentu było jasne, że Marcinkiewicz nie będzie niczym więcej, niż wykonawcą woli Jarosława Kaczyńskiego - bo chyba trudno sobie wyobrazić autonomicznego premiera, skoro nawet prezydent podlega nadprezydentowi.

I rzeczywiście: gdy negocjowano "pakt stabilizacyjny" (poparcie Samoobrony i LPR dla rządu), negocjacje prowadził Jarosław Kaczyński, i to dwukrotnie: w czasie tworzenia paktu, a potem w czasie kryzysu, który omal nie doprowadził do jego rozpadu. Podobnie było w tym smutnym dla Polski momencie, gdy Lepper i Giertych zostali wicepremierami. Przyjęcie Zyty Gilowskiej do rządu też było negocjowane przez Kaczyńskiego. Marcinkiewicz tylko podpisywał papiery, gdy wszystko już było ustalone.

W tych sprawach, kluczowych dla rządu, Kaczyński był faktycznie premierem - bo szukanie poparcia politycznego dla rządu, dobór członków rządu, to podstawowe zadania premiera. Marcinkiewicz zachowywał się wtedy jak sekretarka, która wypisuje dokumenty premierowi Kaczyńskiemu.

Minister skarbu Wojciech Jasiński, zaufany człowiek Jarosława Kaczyńskiego, mianował różnych niewłaściwych ludzi prezesami państwowych spółek. W szczególności mianował prezesem PZU Jaromira Netzela, na którym ciążą poważne oskarżenia o ciemne interesy. Ta nominacja wywołała serię artykułów w prasie i ostrą polemikę, która rządowi bardzo zaszkodziła. Marcinkiewicz miał tego dość i chciał Jasińskiego odwołać... ale skończyło się na utworzeniu komisji przy premierze, która miała kontrolować działania Jasińskiego. Innymi słowy, Marcinkiewicz zdezawuowanego przez siebie ministra próbował ubezwłasnowolnić przy pomocy komisji, zamiast go usunąć. Tym samym okazał się prawie-premierem: prawdziwy premier swoich ministrów mianuje i usuwa, prawie-premier takiej władzy nie ma, ale za to może powołać komisję.

Udając premiera, którym faktycznie nie był (czy też, którym "prawie był"), a tym samym pozwalając Kaczyńskiemu na złamanie jasnej obietnicy i na faktyczne sprawowanie funkcji premiera, Marcinkiewicz oszukał wyborców.

W Polsce przyjęło się bardzo ostro krytykować niektóre rodzaje nieuczciwości polityków. Potępia się szczególnie korupcję i współpracę z SB (czy ewentualnie z WSI). I słusznie. Ale powinniśmy potępiać wszelkie rodzaje nieuczciwości, a nie tylko niektóre z nich. Udawanie premiera jest działaniem nietypowym i nie należy do kategorii nadużyć często potępianych. Ale jest to nieuczciwość bardzo poważna, szczególnie, gdy celem jest oszukanie wyborców.

Bezprawne przejęcie Warszawy

Kazimierz Marcinkiewicz jest dziś komisarzem Warszawy: sprawuje funkcję prezydenta chociaż, wbrew prawu, nie został na nią wybrany. Dlaczego tak jest? Przecież w momencie, gdy poprzedni prezydent Lech Kaczyński został Prezydentem Rzeczypospolitej, prawo było jasne: powinny były zostać rozpisane wybory na nowego prezydenta Warszawy.

Ale PiS złamał prawo na tyle sprytnie, że wyborów uniknął. Manewr opierał się na kruczku prawnym: gdy 22 grudnia 2005 Lech Kaczyński złożył dymisję z funkcji prezydenta Warszawy, dymisja wymagała przyjęcia przez Radę Warszawy. Dopiero po przyjęciu dymisji można było rozpisać wybory nowego prezydenta.

Rada Warszawy miała obowiązek przyjąć dymisję w maksymalnym terminie miesiąca. Termin ten był absurdalnie długi, gdyż w międzyczasie zarządzanie Warszawą było sparaliżowane: Lech Kaczyński, będąc Prezydentem Rzeczypospolitej, ani nie mógł ani nie chciał zarządzać Warszawą, a póki jego dymisja nie była przyjęta, miasto nie miało żadnego innego zwierzchnika. A więc, gdyby Rada Warszawy kierowała się potrzebami miasta, przyjęłaby dymisję natychmiast.

Ale stało się zupełnie inaczej. Rada, zdominowana przez PiS, dymisję przyjęła 8. lutego, czyli ponad dwa tygodnie po maksymalnym terminie. Miasto przez półtora miesiąca nie miało legalnego kierownictwa. To opóźnienie, tyleż szkodliwe co kompletnie nielegalne, dało PiSowi czas na taką zmianę ustawy, która pozwoliła uniknąć wyborów prezydenta.

Dzięki tym manewrom mieszkańcy Warszawy nie mogli wybrać swojego prezydenta. Zamiast tego, byli rządzeni najpierw przez Mirosława Kochalskiego (z nominacji Marcinkiewicza), a ostatnio przez Marcinkiewicza (z nominacji premiera Kaczyńskiego).

Manewr udał się, ponieważ PiS kontroluje wiele szczebli władzy w państwie. I tak, na nielegalne opóźnienie ze strony Rady Warszawy powinien był zareagować wojewoda. Nie zareagował, gdyż podlegał PiSowskiemu rządowi Marcinkiewicza. Tym sposobem oczywiste złamanie prawa uszło płazem. Ale działania Rady Warszawy wystarczyły tylko do tego, by wybory opóźnić. Do tego, by ich ostatecznie uniknąć, potrzebna była specjalna ustawa działająca wstecz. Tę ustawę Sejm uchwalił, bo jest zdominowany przez PiS.

W rezultacie, Marcinkiewicz zarządza Warszawą dzięki gigantycznemu nadużyciu. Tak wracamy do poprzedniej myśli: w Polsce najmocniej krytykuje się korupcję i współpracę z SB. Gdyby Marcinkiewicz urządzał lewe przetargi albo był ubeckim kapusiem, byłby politycznie skończony. On akurat tych dwóch rzeczy nie zrobił. Ale to, co zrobił, czyli przejęcie zarządu Warszawą przy pomocy działań nielegalnych, jest co najmniej tak samo godne potępienia.

Dodatek: kilka bzdur i krętactw

Wina Platformy: Znanym, a nawet kultowym powiedzonkiem PiSowców jest "wina Platformy". I Marcinkiewicz dotrzymuje tu kroku, przynajmniej w jednej sprawie: wini Platformę za brak koalicji PiS z Platformą. Oto jego słowa:

Zatwardziałość Donalda Tuska i Jana Rokity jest tak duża, że PO pozostanie w opozycji. (Gazeta Wyborcza, 28.11.2005)

Chcieliśmy wziąć do koalicji Platformę, ale ona się obraziła na nas, bo przegrała wybory. (Gazeta Wyborcza, 13.05.2006)

O co tu chodzi? PiS miał wybór między koalicją z Platformą, a koalicją z LPR i Samoobroną. Ale Platforma jest partią dużą, ma ludzi zdolnych do rządzenia lub współrządzenia. Platforma ma notowania wyższe od swojego wyniku wyborczego - a więc nie można jej przestraszyć perspektywą wyborów. Toteż koalicja z Platformą nie dałaby PiSowi dominacji. Rząd niemal kompletnie zdominowany przez PiS był możliwy tylko z LPR i Samoobroną. I właśnie taki rząd PiS utworzył.

Ale PiS udaje, że koalicja z Samoobroną była na nim w jakiś sposób wymuszona ("wina Platformy"). Że wicepremier Lepper, to nie cena, jaką cała Polska płaci za to, aby Kaczyńscy mieli więcej władzy, ale coś, do czego Rokita zmusił PiS. I stąd te pokrętne wypowiedzi Marcinkiewicza.

Zyta Gilowska z rządu i z powrotem: W Polsce, jak we wszystkich krajach cywilizowanych, obowiązuje domniemanie niewinności: to, że ktoś ma proces, nie czyni go z góry winnym. I dlatego, kiedy Zyta Gilowska miała proces lustracyjny, nie było potrzeby usuwać jej z rządu (zresztą ona ten proces w końcu wygrała, w świetle prawa jest więc ostatecznie niewinna). Ale Marcinkiewicz ją usunął. Uzasadnił to tym, że "takie są zasady". To uzasadnienie było poważnym krętactwem: w rządzie był przecież Lepper, wielokrotny przestępca z prawomocnymi wyrokami. A więc gdzie jak gdzie, ale w tym rządzie żadnych "zasad" nie było. Nie jest jasne, dlaczego Marcinkiewicz usunął Gilowską, ale na pewno nie z tego powodu, który publicznie ogłosił.

Marcinkiewicz zorientował się, że głupio mu wyszło... i zrobił gorzej: natychmiast po usunięciu Gilowskiej zaproponował jej powrót do rządu, też na stanowisko wicepremiera - ale już nie od finansów. Wyszło na to, że skutkiem procesu lustracyjnego nie jest usunięcie z rządu, tylko zmiana funkcji: można być dalej wicepremierem, tylko nie od finansów. Zupełnie bez sensu (oczywiście Gilowska z tej propozycji nie skorzystała; wróciła do rządu dużo później, po odejściu Marcinkiewicza).

Wydawanie publicznych pieniędzy jest sukcesem:

Pytanie: Co Pan konkretnie zrobił, że mamy w Polsce dobrą sytuację gospodarczą?

Marcinkiewicz: - Na sytuację gospodarczą wpływa konsumpcja, eksport i inwestycje. Przez te sześć miesięcy, jeśli chodzi o konsumpcję, jeszcze w 2005 roku, podjęliśmy decyzję zezwalającą na zwiększenie wynagrodzeń w sferze budżetowej i np. w górnictwie [...] (Gazeta Wyborcza, 13.05.2006)

Kryj się, kto może: według Marcinkiewicza wydawanie publicznych pieniędzy rozkręca gospodarkę. Jest to zwykłe kłamstwo: te pieniądze skądś pochodzą (z podatków, ze wzrostu cen węgla itp.). Każdy grosz z podwyżek, który wydadzą górnicy lub urzędnicy państwowi, został najpierw komuś innemu zabrany - a więc przez tego kogoś nie zostanie wydany. Takie przesuwanie pieniędzy może być słuszne (o ile podniesiono pensje, które były niesprawiedliwie niskie), ale na pewno nie pomaga gospodarce.

Marcinkiewicz o Młodzieży Wszechpolskiej: to są często ludzie dobrze już wykształceni. Trzeba tylko jeszcze pewnej pracy nad nimi, by rzeczywiście wykorzystać ich zdolności. (Gazeta Wyborcza, 13.05.2006). Takie to frazesy wygadywał Marcinkiewicz, gdy był premierem. Taka była cena koalicji z Giertychem.

Podsumowanie

Marcinkiewicz może rządzić z Lepperem lub bez Leppera. Z Rokitą też mógłby rządzić, jak sam często podkreśla. Może rozbijać układ lub go budować. Może znajdować zalety w Młodzieży Wszechpolskiej. Może robić kombinacje i specustawy, żeby odwołać przewidziane prawem wybory. Może być premierem Polski lub prezydentem Warszawy. On może wszystko - byle tylko mieć wysokie stanowisko.

Apel

Pomóż w tym, aby prezydentem stolicy nie został człowiek niegodny. Niezależnie od tego, czy jesteś z Warszawy, czy nie, przekaż ten tekst innym (publikacja nie wymaga żadnego zezwolenia, zgodę autora macie z góry).

Kontakt do autora: mm@skubi.net

Czy chcesz, aby ten blog się rozwijał? Jeśli tak, to proszę Cię o pomoc: poinformuj o nim znajomych. Możesz wspomnieć o całym blogu albo o konkretnym artykule. Blog nazywa się skubi.net — to się da zapamiętać.

Kolejne teksty: Aby dostawać powiadomienia o nowych tekstach, możesz

  • wysłać maila (nawet pustego) do notify@skubi.net (Twój adres pozostanie wyłącznie do wiadomości redaktora serwisu, wyłącznie w celu powiadamiania o nowych tekstach)
  • albo, jeśli wolisz, używać RSS RSS lub Twittera .

Przedruki tego tekstu: Zapraszam do robienia przedruków, zarówno na papierze jak w internecie. Proszę, aby w przedruku widniało nazwisko autora i proszę o informację o przedruku (mailem albo na forum).

FORUM

Dodaj komentarz      Cały wątek i zaawansowane funkcje forum      Inne wątki 

Zapraszam do dyskusji o Kazimierzu Marcinkiewiczu by skubi June 02, 2007, 01:17:38 AM

Powrót do tekstu o Marcinkiewiczu: http://www.skubi.net/komisarz.html
Powrót do strony głównej forum: http://www.skubi.net/forum/index.php?board=1.0

Dodaj komentarz      Cały wątek i zaawansowane funkcje forum      Inne wątki