Amber Gold i piramidy finansowe część Iczęść II

Dlaczego Balcerowicz musi odejść

Marcin Skubiszewski, 10 stycznia 2007

Czytaj też

Większość ludzi nie rozumie, jaka jest rola Narodowego Banku Polskiego w naszej gospodarce. I dlatego politycy mogą bezkarnie zrzucać na NBP odpowiedzialność za najróżniejsze problemy: skoro istnieje jakiś związek między działaniami NBP a poziomem bezrobocia, to wysokie bezrobocie na terenach byłych PGRów można przypisać złym działaniom banku. Jeśli małorolnym chłopom czy byłym pracownikom PGR dzieje się źle, to, zamiast krytykować rząd, albo po prostu przyznać, że ten problem jest bardzo trudny, najłatwiej jest powiedzieć, że prezes NBP musi odejść.

I właśnie dlatego Leszek Balcerowicz dziś odchodzi. Przez sześć lat stał on na czele NBP i nadzoru bankowego. Miał obowiązek organizować w NBP badania z dziedziny ekonomii i wyciągać z tych badań wnioski praktyczne, aby nie doszło do katastrofy walutowej, takiej jak gwałtowne wahania kursowe lub wzrost inflacji. Miał obowiązek pilnować, aby system bankowy działał skutecznie, a przede wszystkim, aby żaden polski bank nie zbankrutował, a więc aby nikt w Polsce nie stracił pieniędzy powierzonych bankowi.

Z tych obowiązków Balcerowicz się wywiązał. System bankowy działa. Izba rozliczeniowa, która podlega NBP, działa, i to w sposób całkowicie elektroniczny. Jest nawet nowocześniejsza i bardziej skuteczna niż systemy rozliczeniowe Stanów Zjednoczonych i wielu krajów Europy Zachodniej, które do dziś w dużej części są oparte na drogim i powolnym przesyłaniu dokumentów papierowych.

Za kadencji Balcerowicza nikt nie stracił pieniędzy ulokowanych w polskim banku. Polska waluta jest stabilna, inflacja bardzo niska, stopy procentowe spadły z 19% do około 4%. Polacy mają dostęp do kredytów, i to do wyboru: albo na całkiem znośnych warunkach polskich, albo, jeszcze taniej, na warunkach szwajcarskich.

Hamulce, które blokują polską gospodarkę (i tym samym zwiększają bezrobocie), są gdzie indziej. Te hamulce, to między innymi słaba infrastruktura, brak planów zagospodarowania przestrzennego, niejasne i niestabilne przepisy podatkowe, przesadna biurokracja i korupcja. To także niedostatek pracowników wysoko wykwalifikowanych, spowodowany między innymi złą strukturą płac, która zachęca najlepszych do emigracji (na przykład wielu lekarzy zarabia mniej, niż urzędnicy NFZ). To niska kultura pracy u licznych ludzi nauczonych przez PRL, że w pracy trzeba kraść, a "czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy". I cała masa innych rzeczy, które nie mają związku ani z polityką NBP, ani z działalnością Balcerowicza.

Aby pogrążyć Balcerowicza, politycy przypisują jemu i jego instytucji nadprzyrodzoną moc. Uważają, że można walczyć z bezrobociem przez manipulowanie walutą i mają Balcerowiczowi za złe, że tego nie robi... tak, jakby dodrukowanie złotówek bez pokrycia mogło magicznie zrobić z Polski kraj zamożniejszy. Dyskutują o tym, czy złoty nie jest czasem za mocny, tak jakby Balcerowicz (lub ktokolwiek inny) miał cudowną moc zmieniania kursów walut.

A skoro Balcerowicz i NBP mają takie nadprzyrodzone moce, to można im mieć za złe, że z nich nie skorzystali, że przez ich lenistwo mamy zbyt mocną złotówkę, zbyt wysokie stopy procentowe i zbyt słabą gospodarkę. To z winy Balcerowicza tak wielu ludzi pije cały dzień zamiast pracować na dobrych posadach.

I dlatego Balcerowicz odchodzi. Na jego miejsce przychodzi Sławomir Skrzypek. Pan Skrzypek ma jedną ważną zaletę: jest bliskim współpracownikiem Lecha Kaczyńskiego.

Pan Skrzypek studiował zarządzanie przedsiębiorstwami (Master of Business Administration) w USA na uniwersytecie Wisconsin La Crosse. Nam Polakom studia w Ameryce często kojarzą się z czymś wspaniałym. Ale Stany Zjednoczone to kraj olbrzymi. Oprócz uniwersytetów bardzo dobrych jest tam cała masa uczelni kiepskich, podobnie jak w Polsce obok Szkoły Głównej Handlowej i kilku bardzo dobrych akademii ekonomicznych istnieje sporo średnich lub kiepskich uczelni ekonomicznych. Uniwersytet Wisconsin La Crosse należy właśnie do tych kiepskich, dyplom tego uniwersytetu nie jest żadnym szczególnym powodem do dumy.

Zresztą nie przypadkiem jedno z dwóch szeroko komentowanych kłamstw, jakich Skrzypek dopuścił się przy okazji swej kandydatury na prezesa NBP, dotyczy jego dyplomu rzekomo uzyskanego w warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej: taki dyplom, gdyby Skrzypek rzeczywiście go miał, byłby wart dużo więcej, niż jego dyplom z Wisconsin La Crosse (drugie kłamstwo Skrzypka polegało na pominięciu faktu, że był niegdyś doradcą prezesa PZU Wieczerzaka, osoby powszechnie uważanej za przestępcę gospodarczego).

Pan Skrzypek był odpowiedzialny za inwestycje w ratuszu warszawskim, w okresie gdy Lech Kaczyński był prezydentem miasta. To on, bardziej nawet niż Lech Kaczyński, jest odpowiedzialny za zastój inwestycyjny, jaki panował wtedy w Warszawie: brak budowy Mostu Północnego, spowolnienie budowy metra, wstrzymanie niemal wszystkich pozostałych inwestycji.

Pan Skrzypek był przez część roku 2006 prezesem Rady Nadzorczej TVP. Następnie pełnił obowiązki prezesa PKO BP. Zadania tak różne, jak kierowanie inwestycjami w ratuszu, przewodniczenie radzie nadzorczej telewizji, kierowanie bankiem detalicznym i kierowanie bankiem centralnym, nie mogą wynikać z kompetencji pana Skrzypka, gdyż ani on, ani w ogóle nikt na świecie, nie ma kompetencji aż tak urozmaiconych. Jedyną naprawdę wysoką kompetencją Sławomira Skrzypka jest jego wierność wobec Partii i jej przywódców.

To wszystko daje przygnębiający obraz następcy Balcerowicza. Ale w rzeczywistości jest jeszcze gorzej. Głównym zadaniem prezesa NBP nie jest zarządzanie bankiem, lecz kierowanie badaniami makroekonomicznymi i działanie na ich podstawie: wyznaczanie celu inflacyjnego, który odpowiada potrzebom polskiej gospodarki, ustalanie stóp procentowych tak, aby wyznaczony cel osiągnąć, tworzenie rezerw dewizowych na właściwym poziomie, ewentualne używanie tych rezerw do interwencji na rynku walutowym. To wszystko nie ma nic wspólnego ani ze studiami pana Skrzypka, ani z jego dotychczasowym doświadczeniem. Sławomir Skrzypek na czele NBP, to tak, jak byśmy postawili hydraulika na czele ekipy informatyków.

A więc z zarządzaniem dużą instytucją, jaką jest NBP, Skrzypek być może sobie poradzi, bo zarządzanie studiował (choć na marnym uniwersytecie) i praktykował (choć z marnym skutkiem). Ale ze swoim najważniejszym zadaniem, czyli z makroekonomią, nie poradzi sobie, gdyż nigdy w życiu nie miał z tym nic wspólnego.

Więcej o walutach

Do tych myśli na temat profesora Balcerowicza i pana Skrzypka warto dodać coś na temat tego, co najważniejsze w pracy NBP, czyli na temat rynku walutowego.

Czy można wpływać na kurs złotego?

Przez wiele lat, w wielu krajach, uważano, że kursy walut należy tak czy inaczej regulować. Wygląda to zachęcająco: gdy banki centralne zapewniają, że kurs wymiany walut zawsze pozostanie w z góry ustalonych granicach, handel międzynarodowy staje się dużo mniej ryzykowny. Gdyby NBP gwarantował, że euro będzie zawsze warte 4 złote, z dokładnością do 5%, polski eksporter wiedziałby, że towar, który zamierza sprzedać za milion euro, przyniesie mu, z dokładnością do 5%, 4 miliony złotych.

Niestety, sztuczne utrzymywanie kursów walut w praktyce nie działa, podobnie jak za Gierka nie działały ceny urzędowe na szynkę: gdy zabrakło szynki, teoretycznie cena nadal była niska, ale co z tego, skoro w praktyce szynki w ogóle nie było.

Utrzymywanie ustalonego kursu walut odbywa się w ten sposób, że bank centralny skupuje lub sprzedaje walutę po tym kursie. Gdy ten oficjalny kurs staje się nierealistyczny, bank sprzedaje (lub kupuje) coraz więcej, aż wyczerpie swe rezerwy dewizowe (czyli: aż skończy się gierkowska szynka). I wtedy interwencja banku siłą rzeczy się kończy, a kurs zmienia się skokowo. W międzyczasie bank traci wielkie pieniądze, gdyż sprzedaje lub kupuje wielkie ilości walut po nierynkowym kursie.

Właśnie w ten sposób George Soros uzyskał swoją gigantyczną fortunę kosztem Bank of England, czyli centralnego banku brytyjskiego. Było to 16 września 1992: bank utrzymywał wtedy nierealistycznie wysoki kurs funta brytyjskiego. Soros pożyczył 10 miliardów funtów i sprzedał te pieniądze bankowi po zawyżonym, sztucznie utrzymywanym kursie (w zamian otrzymał dolary). Suma była tak gigantyczna, że wyczerpała rezerwy dewizowe banku. Bank przestał interweniować na rynku, funt natychmiast znacznie spadł. Wtedy Soros funty odkupił po realistycznym kursie, czyli tanio. Odkupione funty oddał, ale pozostał mu zysk w wysokości 1,1 miliarda dolarów, uzyskany kosztem Bank of England.

Skutek dla Wielkiej Brytanii był opłakany: gigantyczne straty, wynikające z kupowania funtów za sztucznie wysoką cenę, poniesiono po to tylko, by uzyskać skokowy spadek funta, zamiast dużo mniej szkodliwego spadku stopniowego.

Ten przykład pokazuje, że bank centralny nie może po prostu forsować takiego czy innego kursu walut. Nie ma takiej nadprzyrodzonej mocy.

Politycy mogą oczywiście dyskutować o tym, jaki kurs złotego byłby najlepszy dla naszej gospodarki. Ale z tej dyskusji nic bezpośrednio nie wynika. A już na pewno nie wynika z niej, że warto krytykować Balcerowicza za niewłaściwy kurs, albo że Balcerowicz, Skrzypek czy ktokolwiek inny powinien sprawić, aby kurs był na zadanym poziomie.

Ten przykład wyjaśnia też, dlaczego NBP nie wyznacza celu kursowego, chociaż wyznacza cel inflacyjny.

Dlaczego stopy są tak wysokie

Stopy procentowe w naturalny sposób odzwierciedlają stan rynku kapitałów: gdy kapitału do zainwestowania jest mało, a wiele przedsiębiorstw ma ciekawe pomysły inwestycyjne i chciałoby na nie pożyczyć pieniądze (czyli uzyskać kapitał), kapitał staje się drogi.

I właśnie w tej sytuacji znajduje się Polska: przez lata komunizmu dorobiliśmy się gigantycznych braków w infrastrukturze i w przemyśle. Pogrążeni w komunizmie zrobiliśmy mało, podczas gdy nasi zachodni sąsiedzi budowali przemysł, budowali infrastrukturę i bogacili się. Skutkiem tego pozostało w Polsce do zrobienia wiele ważnych rzeczy, które na Zachodzie już dawno zrobiono. Na przykład Polska potrzebuje wielu ważnych (a więc rentownych) autostrad między swymi głównymi miastami. Na Zachodzie oczywiście buduje się dziś autostrady, ale są to autostrady mniej ważne i mniej rentowne, gdyż te najważniejsze dawno już zrobiono. Dlatego Polska ma wielkie i palące potrzeby kapitałowe, a Europa Zachodnia aż takich potrzeb nie ma.

Z drugiej strony Zachód, który bogacił się w latach, gdy Polska była komunistyczna, dysponuje wielkim kapitałem, a Polska dysponuje kapitałem dużo mniejszym.

Z tego powodu cena kapitału (czyli stopy procentowe) jest w Polsce naturalnie dużo wyższa, niż w Zachodniej Europie.

Oczywiście polskie firmy mogą importować kapitał z Zachodu, między innymi przez zaciąganie pożyczek. I faktycznie go importują. Na przykad bank francuski, który był gotów zainwestować w nową, niezbyt ważną autostradę na francuskiej prowincji, może zamiast tego sfinansować jedną z głównych autostrad polskich.

Ale z importem kapitału jest problem: zachodni inwestorzy uważają Poskę za kraj ryzykowny, z różnych przyczyn (między innymi z powodu ryzyka wahań kursowych, z powodu niestabilnego prawa i rządów nie całkiem godnych zaufania). A na rynkach finansowych obowiązuje prosta zasada: za ryzyko trzeba płacić. Inwestorzy finansują przedsięwzięcia ryzykowne tylko wtedy, gdy dostają za to zapłatę odpowiednio wyższą, niż za przedsięwzięcia bezpieczne.

Innymi słowy, jeżeli spodziewane zyski w Polsce i we Francji są takie same, to francuski bank bez wahania wybierze Francję i Polska żadnego kapitału nie dostanie. Aby było inaczej, Polska musi bankowi dać podwyższony zysk, czyli stopy procentowe wyższe, niż w strefie euro.

Te argumenty nie stanowią szczegółowej obrony takiej czy innej z licznych decyzji, jakie Balcerowicz i Rada Polityki Pieniężnej podejmowali przez sześć lat w sprawie stóp procentowych. Takie decyzje są trudne i nawet wybitni ekonomiści często się w tych sprawach między sobą nie zgadzają. Ale ogólny obraz sytuacji, fakt, że stopy są w Polsce raczej wysokie, nie jest winą Balcerowicza ani żadnej innej osoby. Jest to po prostu skutek sytuacji gospodarczej, w jakiej jest Polska.

Co da nam euro?

Dlaczego kredyty we frankach szwajcarskich kosztują znacznie taniej, niż kredyty w złotych? Dlatego, że na Zachodzie jest pełno kapitału i pełno inwestorów, którzy tylko szukają okazji, by ten kapitał zainwestować. A pożyczanie pieniędzy Polakom, to jak najbardziej sensowny sposób inwestowania. Polski bank, w którym Polak może wziąć kredyt we frankach szwajcarskich, jest tu tylko pośrednikiem: bank pożycza pieniądze na rynku zachodnim, a następnie przekazuje je swemu klientowi.

Cały ten mechanizm działa, gdyż banki uznają go za bezpieczny. Ponieważ klient zadłuża się we frankach szwajcarskich, a więc w bardzo stabilnej walucie bogatego kraju, inwestor nie ponosi ryzyka kursowego. Istnieją co prawda inne formy ryzyka: na przykład polska gospodarka mogłaby teoretycznie popaść w kłopoty tak okropne, że zarówno kredytobiorca, jak i polski bank, który odgrywa rolę pośrednika, staliby się niewypłacalni. Ale system jednak działa, kredyty we frankach szwajcarskich są tanie i dostępne - oznacza to, że zachodni inwestorzy powszechnie uznają to ryzyko za minimalne. Cieszmy się z tego, to jest sukces polskiej gospodarki i polskiego systemu bankowego.

Kredyt we frankach szwajcarskich ma bardzo poważną wadę: on nie likwiduje ryzyka kursowego. On to ryzyko tylko przenosi z inwestora na kredytobiorcę: gdyby wartość złotego się załamała, inwestor i bank nic by na tym nie stracili, ale za to kredytobiorca musiałby, licząc w złotych, płacić gigantyczne raty.

Wprowadzenie euro rozwiąże ten problem. Gdy będziemy liczyć w euro wszystko (zarówno raty kredytów, jak i dochody), to ryzyka kursowego nie będzie. Tym samym tani kapitał strefy euro stanie się dla nas łatwo dostępny. Będzie tym, czym obecnie są kredyty we frankach, ale bez wad tych kredytów: bez ryzyka kursowego, bez kosztów wymiany walut i bez ograniczeń (wszystkie kredyty i wszystkie formy finansowania i inwestowania będą w euro, podczas gdy dziś tylko kredyty hipoteczne są we frankach szwajcarskich).

Wprowadzenie euro ma wiele aspektów. Można wymienić wiele argumentów za tym przedsięwzięciem, jak również wiele argumentów przeciw. Ale w przypadku Polski, kraju, który odczuwa ogromny głód kapitału, przyjęcie waluty krajów bogatych, które ten kapitał mają, będzie mieć jeden zdecydowanie najważniejszy skutek: głód kapitału będzie znacznie lepiej zaspokojony, Polska będzie się rozwijać szybciej. Wszystkie inne argumenty za lub przeciw euro są tu drugorzędne.

Podsumowanie

Jako prezes NBP, Leszek Balcerowicz nie miał ani możliwości, ani tym bardziej obowiązku rozwijania polskiej gospodarki czy walki z bezrobociem. Bo rozwijać gospodarki ani zwalczać bezrobocia po prostu nie da się przez manipulowanie walutą czy systemem bankowym.

Głównym obowiązkiem Balcerowicza i podstawową rzeczą, jaką mógł on zrobić, była obrona gospodarki przed katastrofami, które mogły jej grozić z winy systemu walutowego lub banków: przed skokowymi zmianami kursu złotego, przed ucieczką kapitału, przed atakami inflacji czy bankructwem banków.

Leszek Balcerowicz bardzo dobrze wykonał to zadanie. Gdyby Prezydent i Sejm mieli w sobie minimum uczciwości, Balcerowicz pozostałby na drugą kadencję prezesem NBP i szefem nadzoru bankowego. Stało się inaczej, następcą Balcerowicza uczyniono człowieka niekompetentnego.

Na dodatek rząd i partie koalicyjne często rzucają nieżyciowe pomysły, takie jak dopisanie walki z bezrobociem do oficjalnej listy zadań NBP lub rezygnacja z euro. Te pomysły mogą prowadzić do zniszczenia tego, co mamy, czyli stabilnej waluty i stabilnego systemu bankowego. Mogą też oddalić to, co Unia Europejska ma dać nam niedługo, a więc szeroki i tani dostęp do kapitału Zachodniej Europy.

Ta sytuacja jest dla Leszka Balcerowicza niesprawiedliwa, a dla polskiej gospodarki - szkodliwa i kosztowna. Polska drogo zapłaci za działania prezydenta, który swojego kolesia zrobił prezesem NBP, oraz za pomysły gospodarcze premierów-amatorów Leppera i Kaczyńskiego.

Czytaj też

Kontakt do autora: mm@skubi.net

Czy chcesz, aby ten blog się rozwijał? Jeśli tak, to proszę Cię o pomoc: poinformuj o nim znajomych. Możesz wspomnieć o całym blogu albo o konkretnym artykule. Blog nazywa się skubi.net — to się da zapamiętać.

Kolejne teksty: Aby dostawać powiadomienia o nowych tekstach, możesz

  • wysłać maila (nawet pustego) do notify@skubi.net (Twój adres pozostanie wyłącznie do wiadomości redaktora serwisu, wyłącznie w celu powiadamiania o nowych tekstach)
  • albo, jeśli wolisz, używać RSS RSS lub Twittera .

Przedruki tego tekstu: Zapraszam do robienia przedruków, zarówno na papierze jak w internecie. Proszę, aby w przedruku widniało nazwisko autora i proszę o informację o przedruku (mailem albo na forum).

FORUM

Dodaj komentarz      Cały wątek i zaawansowane funkcje forum      Inne wątki 

Zapraszam do dyskusji o Leszku Balcerowiczu i problemach walutowych by skubi June 02, 2007, 01:20:13 AM

Powrót do tekstu o Leszku Balcerowiczu: http://www.skubi.net/bank.html
Powrót do strony głównej forum: http://www.skubi.net/forum/index.php?board=1.0

Odp: Zapraszam do dyskusji o Leszku Balcerowiczu i problemach walutowych by Wadmin June 02, 2007, 01:34:12 PM

"Za kadencji Balcerowicza nikt nie stracił pieniędzy ulokowanych w polskim banku. Polska waluta jest stabilna, inflacja bardzo niska, stopy procentowe spadły z 19% do około 4%. Polacy mają dostęp do kredytów, i to do wyboru: albo na całkiem znośnych warunkach polskich, albo, jeszcze taniej, na warunkach szwajcarskich."

Bzdura. To, ze do Polski wpuszczono lichwe z maksymalnymi oplatami i najdrozszym kredytem wcale nie oznacza, ze jest dobrze. A juz takie piesni pochwalne o Balcerowiczu - zenada.

Zdrajców polskiego interesu narodowego mamy w naszej historii sporo. Nigdy jednak w przeszłości nie było takiego okresu, żeby działające na szkodę Polaków osoby były przez nich świadomie gloryfikowane (w takiej skali) i nie budziły jakichkolwiek wątpliwości. Zdrada interesu narodowego kończyła się zazwyczaj karą, łącznie z tą najwyższą. Jeśli nie było możliwości jej wymierzenia, nikt nie miał wątpliwości, co do jej ewentualnej zasadności. Rzeczywistość ostatnich lat zmieniła jednak oblicze takiego   więcej...

Odp: Zapraszam do dyskusji o Leszku Balcerowiczu i problemach walutowych by Dostęp do kapitału? June 25, 2007, 11:21:05 AM

Myślę, że koronny argument za wprowadzeniem euro  - "dostep do kapitału" jest rozsądny, ale tu musimy wziąc pod uwagę ceny - jeśli w Polsce jeszcze ceny i zarobki nie dojdą do poziomu europejskiego, to kapitał będzie bardzej koncentrował się na kupnie wartości zanizonych niż na inwestowaniu. Dlatego z wejściem eutro musimy poczekac do momentu ustabilizowania sie kursu, a nie za wczasu sztucznie go zawyżać poprzez podnoszenie w kraju stóp procentowych i chłodzenia gospodarki.

Odp: Zapraszam do dyskusji o Leszku Balcerowiczu i problemach walutowych by chris June 27, 2007, 11:51:21 AM

Do "Wadmin"-a przeczytalem twoj post. Poza bardzo ochydna i impertynecka spiewka w twoich ustach nie widze nic. Cytujesz przesluchanie komisji, w ktorej to zasiadywali ludzie ktorych poziom umyslowy oraz poziom wyksztalcenia nie jest adekwatny do przesluchiwania Balcerowicza. Z przytoczonego przez ciebie wywiadu poza jtrzacymi zarzutami ze stony przsluchujacych nic wiecej niema. Nie ma slow Balcerowicza poza tym ze jego zona jest i zasaiada, oraz tego co Skubi wczesniej napisal, a co sie wiaze ze nasza gospodarka jes w dupie- czyli brak prawa finansowego etc. Poprostu paplanina glupkow. JAk chcesz miec silne argumenty to perzytocz chociaz jedna wypowiedz BAlcerowicza gdzie powiedzial Tak to ja jestem wiinny tego wszystkiego, a nie poslugujesz sie typowo Lepperowska pyskowka "Balcer musi odejsc. Przeczytaj ze zrozumieniem, zglab sie wtemat rynku, a potem wal takie glodne kawalki. Moze mamy inne pojecie ogospodarce i prawie. Ale dlamnie to podatek linniowy i podatek dla wszystkich (rolnikow izwiazki wyznaniowe    więcej...

Odp: Zapraszam do dyskusji o Leszku Balcerowiczu i problemach walutowych by morski September 10, 2007, 01:11:43 AM

Quote from: Wadmin on June 02, 2007, 01:34:12 PM
W końcu już korzystamy z wszelkich praw bycia niewolnikami Unii Europejskiej, oddajemy jej ponad 80% zarobków. Na plus obecnych zaborców należy zaliczyć ich względnie humanitarny stosunek do ludności podbitej. Jeżeli ktoś przyjmie ich warunki, może przeżyć kolejne lata pod warunkiem, że będzie pracował na ich kapitał. Ale żeby wychwalać ich pachołka? I być przeciwko tym, którzy się buntują i psują im interesy?

Czasem lubię takich co wtykają kij w mrowisko, żeby se podyskutować z innymi dla samej przyjemności dyskusji, ale powinni oni używać przynajmniej pozornie logicznych argumentów...
A Wadmin chyba mieszka w piwnicy karmiąc umysł czerwoną bibułą...
Żal czytać te spiskowe teorie...

Mamy szczęście być w Unii!
Wszyscy na tym korzystamy!
Pośrednio i bezpośrednio!
I nasze dzieci też będą!   więcej...

Jak to jest z tym ryzykiem ? by tungsten carbide drill September 24, 2007, 06:28:21 PM

"Ale z importem kapitału jest problem: zachodni inwestorzy uważają Poskę za kraj ryzykowny, z różnych przyczyn (między innymi z powodu ryzyka wahań kursowych, z powodu niestabilnego prawa i rządów nie całkiem godnych zaufania). A na rynkach finansowych obowiązuje prosta zasada: za ryzyko trzeba płacić. Inwestorzy finansują przedsięwzięcia ryzykowne tylko wtedy, gdy dostają za to zapłatę odpowiednio wyższą, niż za przedsięwzięcia bezpieczne."

A kilka linijek dalej:

"Cały ten mechanizm działa, gdyż banki uznają go za bezpieczny. Ponieważ klient zadłuża się we frankach szwajcarskich, a więc w bardzo stabilnej walucie bogatego kraju, inwestor nie ponosi ryzyka kursowego. Istnieją co prawda inne formy ryzyka: na przykład polska gospodarka mogłaby teoretycznie popaść w kłopoty tak okropne, że zarówno kredytobiorca, jak i polski bank, który odgrywa rolę pośrednika, staliby się niewypłacalni. Ale system jednak działa, kredyty we frankach szwajcarskich są tanie i dostępne - oznacza to, że zachodn   więcej...

Odp: Zapraszam do dyskusji o Leszku Balcerowiczu i problemach walutowych by skubi September 24, 2007, 06:45:49 PM

> Czy dla inwestorów zagranicznych pożyczanie pieniędzy na przedsięwzięcia w Polsce
> jest (hm, "uśredniając") ryzykowne czy też nie ?

Tak, inwestowanie w Polsce jest uważane za ryzykowne, w porównaniu np. z inwestowaniem w Holandii, Francji, Niemczech. Ale przytłaczająca część ryzyka, to ryzyko kursowe: wszyscy uważają, że jakiś Skrzypek czy Kaczyński może narobić głupot, które spowodują spadek złotówki. Natomiast pozostałe elementy ryzyka (atak Al Kaidy samolotem w Pałac Kultury, kompletne załamanie gospodarcze, przejęcie jakiejś firmy przez władzę tak, jak Putin przejął Jukos) są wyceniane dużo niżej (czyli: uważane za mało prawdopodobne).

Dodaj komentarz      Cały wątek i zaawansowane funkcje forum      Inne wątki