Amber Gold i piramidy finansowe część Iczęść II
  Tweet   Blogi Polityczne      

Czy koniec OFE będzie końcem Tuska?

Marcin Skubiszewski, 9 września 2013

4 września Donald Tusk i Jan Rostowski ogłosili projekt wielkiej reformy OFE (otwartych funduszy emerytalnych). Skutkiem tej reformy pieniądze, które dotychczas były przeznaczone na wypłaty przyszłych emerytur, będą mogły być na bieżąco przejadane przez państwo. Dotyczy to zarówno pieniędzy, które już dziś są zainwestowane w OFE, jak i tych, które, gdyby nie proponowana reforma, zostałyby tam zainwestowane w kolejnych latach.

Skutkiem reformy będzie wielkie osłabienie OFE, a może nawet ich likwidacja. Pokuszę się o tezę, że drugim skutkiem reformy będzie odejście w polityczny niebyt Donalda Tuska i jego partii.

Co zapowiedział Tusk i co to oznacza dla polskiej gospodarki

Kolektywizacja obligacji Skarbu Państwa

Dziś ponad połowę aktywów OFE stanowią obligacje Skarbu Państwa. Premier zapowiedział, że obligacje te zostaną umorzone, czyli przestaną istnieć. W zamian członkowie OFE (czyli przyszli emeryci) uzyskają wpisy na indywidualnych kontach w ZUS. Wpisy te, według obietnicy premiera, powinny odpowiednio zwiększyć emerytury, które ZUS w przyszłości będzie wypłacał. Zastąpienie własności przyszłych emerytów, która jest obecnie zarządzana przez prywatne fundusze, wpisami na koncie w instytucji państwowej — taką operację można nazwać kolektywizacją albo wywłaszczeniem.

Dlaczego rząd chce kolektywizować: Powszechnie przyjmuje się, że zobowiązań emerytalnych nie należy wliczać do długu publicznego: gdy Skarb Państwa emituje obligacje (czyli zaciąga pożyczkę), to dług publiczny rośnie o wartość tych obligacji, ale gdy ZUS zobowiązuje się, że wypłaci w przyszłości emerytury, to, według powszechnie przyjętych zasad, dług publiczny z tego powodu nie rośnie.

Liczenie długu publicznego z pominięciem zobowiązań do wypłaty przyszłych emerytur nie ma większego sensu. Przecież zobowiązania emerytalne nie różnią się w żaden zasadniczy sposób od innych zobowiązań finansowych państwa. Z tej przyczyny pojawiają się głosy mówiące, że zobowiązania emerytalne należałoby brać pod uwagę. Takie głosy są coraz liczniejsze, ale na razie nie dominują. Na przykład władze Unii Europejskiej oceniają, czy dane państwo prowadzi dostatecznie oszczędną politykę, na podstawie jego długu publicznego obliczonego z pominięciem zobowiązań emerytalnych. Decyzja o dopuszczenia poszczególnych państw do członkostwa w strefie euro także zależy od wielkości ich długu publicznego liczonego z pominięciem zobowiązań emerytalnych.

Dziennikarze zachowują się podobnie: gdy z prasy lub z telewizji dowiadujemy się o ogromnym zadłużeniu Grecji czy innego państwa, zadłużenie, które jest podawane, nie bierze pod uwagę zobowiązań emerytalnych (dziennikarze tego nawet nie precyzują — zupełnie jakby pomijanie zobowiązań emerytalnych było oczywistością).

Prywatne instytucje finansowe zazwyczaj uzależniają decyzję o zakupie obligacji skarbowych poszczególnych państw od wielkości ich długu publicznego — ale tu znów chodzi o dług z pominięciem zobowiązań emerytalnych.

Obligacje Skarbu Państwa, które znajdują się w rękach OFE, są tam po to, aby w przyszłości OFE mogły wypłacać emerytury. Obligacje te są więc w gruncie rzeczy zobowiązaniami emerytalnymi. Skoro dług publiczny liczony jest z pominięciem zobowiązań emerytalnych, to byłoby logiczne, aby te obligacje nie były wliczane do długu publicznego. Jest jednak inaczej, forma dominuje nad realiami ekonomicznymi: wszystkie obligacje Skarbu Państwa wliczane są do długu, gdyż co do formy są obligacjami. W ogóle nie jest brany pod uwagę fakt, że te spośród obligacji, które są własnością OFE, w rzeczywistości odpowiadają zobowiązaniom emerytalnym.

Polskie władze przez wiele lat dążyły do zmiany tego stanu rzeczy. Chciały, aby aktywa, które zdeponowane są w OFE i przeznaczone są do wypłaty przyszłych emerytur, były brane pod uwagę w odpowiedni sposób przy obliczaniu polskiego długu publicznego przez władze europejskie. Nie udało się. Unia (a konkretnie jej organ Eurostat) traktuje wszystkie obligacje polskiego Skarbu Państwa jako składniki długu publicznego. Dla Eurostatu nie są to zobowiązania emerytalne, lecz po prostu obligacje. Eurostat nie bierze też pod uwagę tego, że OFE, dzięki swojemu istnieniu, w sporym stopniu odciążają ZUS z obowiązku wypłaty przyszłych emerytur — a to odciążenie jest przecież ekonomicznie bardzo istotne.

Dopiero w świetle tych faktów można zrozumieć cel kolektywizacji zaprojektowanej przez panów Tuska i Rostowskiego. Kolektywizacja ta polegać będzie na tym, że znikną obligacje Skarbu Państwa warte łącznie ponad sto miliardów złotych, a w ich miejsce pojawią się zapisy na kontach ZUS, które w ewidentny sposób (zarówno co do formy, jak i co do treści) będą zobowiązaniami emerytalnymi. Tym sposobem zobowiązania finansowe państwa, które wliczane są do długu publicznego, zostaną zastąpione przez zobowiązania, które nie są wliczane. W oczach Eurostatu, dziennikarzy i wielu instytucji finansowych zadłużenie państwa polskiego spadnie skokowo o ponad sto miliardów złotych, mimo że w gruncie rzeczy prawie nic się nie zmieni.

Komu zaszkodzi kolektywizacja: Obligacje Skarbu Państwa podlegają regułom rynków finansowych, które są precyzyjne i rygorystycznie przestrzegane. Skarb Państwa nie może sobie pozwolić na łamanie tych reguł, gdyż wówczas instytucje finansowe przestałyby pożyczać mu pieniądze, co by oznaczało katastrofę natychmiastową i bardzo widoczną (na przykład: państwo przestałoby wypłacać pensje urzędnikom, pojawiłaby się bardzo szybko hiperinflacja). To wszystko chroni aktywa emerytów, które mają formę obligacji Skarbu Państwa.

W przeciwieństwie do obligacji skarbowych, zapisy na kontach w ZUS nie są silnie chronione: funkcjonują one na zasadach opisanych w ustawie, a ustawę zawsze można zmienić. Nie ma tu ochrony prawnej, która mogłaby wynikać z Konstytucji lub z prawa międzynarodowego: Konstytucja i prawo międzynarodowe chronią prawo własności, a zapisy na kontach w ZUS nie są uważane za własność (tymczasem obligacje są uważane za własność). Nie ma tu też ochrony ze strony rynków finansowych: jeśli za kilka lat władze ustawowo zmniejszą emerytury, to rynki finansowe tylko się ucieszą, a instytucje finansowe będą nadal chętnie pożyczać pieniądze państwu polskiemu. Finansiści bowiem z reguły nie czują się solidarni z emerytami i nie widzą żadnej analogii między sytuacją emerytów a własną sytuacją. Dla finansisty zmniejszenie emerytur wypłacanych przez ZUS będzie tylko i wyłącznie zachętą do jeszcze bardziej ochoczego pożyczania pieniędzy państwu polskiemu: skoro państwo przycina emerytury, to zostanie mu więcej pieniędzy na spłatę pożyczek, a więc można więcej pożyczać.

W ten właśnie sposób kolektywizacja zaszkodzi przyszłym emerytom. Ale najgorsze skutki reformy będą dotyczyć polskiej gospodarki jako całości. Zadłużenie państwa będzie bowiem po kolektywizacji z pozoru niskie. W tej sytuacji rządy (zarówno obecny rząd Donalda Tuska, jak rządy, które przyjdą po nim) będą miały pokusę, aby bardziej zadłużać państwo. Znając polityków możemy być pewni, że się tej pokusie nie oprą. Tymczasem nasze państwo nie powinno się zadłużać, właśnie ze względu na swoje zobowiązania emerytalne: w Polsce rodzi się bardzo mało dzieci, społeczeństwo się starzeje. Już dziś wiemy, że za dziesięć czy dwadzieścia lat ZUS będzie w stanie wypłacać z własnych środków tylko niedużą część emerytur; reszta mogłaby pochodzić z OFE, gdyby te nie zostały zlikwidowane, ale ponieważ zlikwidowane zostaną, brakująca część emerytur będzie pochodzić z podatków. Ta sytuacja będzie od biedy możliwa do wytrzymania dla państwa polskiego i dla polskiej gospodarki tylko wtedy, gdy skądinąd państwo nie będzie prawie wcale zadłużone. Jeśli natomiast państwo będzie mocno zadłużone, to może nastąpić prawdziwa katastrofa. Finanse publiczne i recesja w Polsce w roku 2030 mogą być takie, jak w Grecji dziś. Panowie Tusk i Rostowski aktywnie pracują nad tym, aby tak właśnie było.

Zakaz zakupu obligacji Skarbu Państwa

Najbardziej niepojętym aspektem zapowiadanej reformy OFE jest zakaz zakupu obligacji Skarbu Państwa przez te instytucje. Zakaz ów ma obowiązywać w przyszłości i jest czymś innym, niż omówiona przed chwilą kolektywizacja obligacji skarbowych, które dziś należą do OFE.

Ten zakaz jest dokładnym przeciwieństwem zasad, jakim normalnie poddawane są instytucje finansowe. Jest tak z dwóch przyczyn.

Po pierwsze, interes Skarbu Państwa wymaga, aby jak najwięcej osób i instytucji kupowało obligacje skarbowe. Państwo próbuje więc z reguły nakłaniać czy wręcz zmuszać rozmaite instytucje do takich zakupów. Na przykład dziś (przed wejściem w życie reformy OFE) fundusze emerytalne są prawnie zobowiązane do zakupu ogromnych ilości obligacji Skarbu Państwa. Drugi przykład: fundacje mogą kupować obligacje skarbowe bez ograniczeń i bez opodatkowania, natomiast zakup innych papierów wartościowych przez fundacje podlega rozmaitym ograniczeniom lub opodatkowaniu.

Po drugie, w rozmaitych przypadkach ustawy ograniczają instytucjom finansowym możliwość zakupu papierów wartościowych związanych z dużym ryzykiem, a za to zmuszają takie instytucje do zakupu papierów mniej ryzykownych. Ograniczenia takie wynikają z konieczności zagwarantowania stabilności finansowej (w przypadku OFE chodzi o zagwarantowanie, że nawet w przypadku błędów inwestycyjnych ze strony danego funduszu, przyszłe emerytury nie spadną poniżej jakiegoś minimum).

A przecież obligacje Skarbu Państwa są, z punktu widzenia polskich inwestorów, najmniej ryzykownymi papierami wartościowymi, jakie istnieją. Ich zakup powinien więc, ze względu na stabilność finansową, być faworyzowany przez prawo (tak właśnie było dotychczas).

Warto dodać, że możliwość kupowania obligacji Skarbu Państwa jest dla OFE po prostu niezbędna. Wynika to z tego, że obligacje skarbowe są bezpieczne, są płynne (łatwo jest w dowolnym momencie je sprzedać lub kupić, nawet w dużych ilościach), ich ceny są stabilne. A często się zdarza, że jeden z funduszy emerytalnych ma wolne środki, natomiast w danej chwili nie widzi okazji do dobrego zainwestowania tych środków w akcje czy inne ryzykowne papiery wartościowe (na przykład dlatego, że w danym momencie ceny akcji są zbyt wysokie). W takiej sytuacji zakup obligacji skarbowych jest najlepszym rozwiązaniem na tymczasowe ulokowanie wolnych środków.

Jak w tej sytuacji można wyjaśnić zakaz zakupu obligacji skarbowych? Nie widzę tu żadnego uzasadnienia, które by wytrzymało krytykę. Można się natomiast pokusić o podejrzenie, że celem jest utrudnienie funduszom normalnego funkcjonowania, tak aby instytucje te nie były atrakcyjne dla potencjalnych klientów i skutkiem tego umarły śmiercią, która z pozoru będzie wyglądać na śmierć naturalną.

Zmuszanie ludzi do wyboru w ciemno

Wyjątkowo brzydkim aspektem proponowanej reformy jest pomysł, aby uczestnictwo w OFE było odtąd zarezerwowane tylko dla tych, którzy w tej sprawie złożą pismo w ciągu trzech miesięcy od wejścia w życie reformy. Kto pisma nie złoży, ten do końca życia będzie swoje oszczędności emerytalne lokował wyłącznie w ZUS, w formie zapisów na koncie.

Ponieważ po reformie OFE będą funkcjonować inaczej, niż dotychczas, dziś nikt nie może powiedzieć z doświadczenia, jak będą one funkcjonować. Nie możemy też powiedzieć, jak będzie funkcjonować ZUS: to będzie zależało od przyszłych decyzji polityków. Czy za 10 lat Sejm i Senat uchwalą ustawę, która obetnie wszystkie ZUS-owskie emerytury o 30%? Ze względu na złą sytuację finansową ZUS możemy się domyślać, że coś w tym rodzaju nastąpi, ale to są tylko domysły.

W tej sytuacji zmuszanie ludzi, aby w ciągu trzech miesięcy decydowali, czy zostać w OFE, czy wybrać ZUS, jest zmuszaniem do podejmowania w ciemno decyzji. A chodzi tu o decyzję, która wpłynie na ich finanse przez całą resztę życia.

Zmuszanie ludzi do decydowania w ciemno jest robione z pełną premedytacją. Chodzi o to, aby jak najmniej ludzi pozostało w OFE, dzięki czemu rządy (ten obecny i te, które po nim przyjdą) będą mogły coraz bardziej zadłużać państwo i tym sposobem doprowadzić polską gospodarkę do głębokiej zapaści za 10 lub 20 lat.

Wyciąganie pieniędzy z OFE o dziesięć lat za wcześnie

Gwoździem do trumny, w której OFE mają być pochowane, będzie sposób wypłaty emerytur. Otóż według proponowanej reformy OFE nie będą wypłacać emerytur. Będzie to robił wyłącznie ZUS. Pieniądze na emeryturę konkretnej osoby będą przekazywane z OFE do ZUS w transzach, w okresie dziesięciu lat poprzedzających przejście tej osoby na emeryturę.

Ten system oznacza, że nikt nie będzie mógł pozostać udziałowcem OFE przez całe życie: aktywa, które każdy z nas może mieć w OFE, zostaną zamienione na zapisy na koncie w ZUS i przez wiele lat będą przechowywane w formie takich zapisów, które nie stanowią własności i mogą podlegać dowolnym manipulacjom w drodze ustawy. Tym sposobem każdy z nas straci tę niewielką porcję bezpieczeństwa finansowego, którą OFE miały nam zapewnić.

Trzeba tu przyznać, że OFE nie umieją obliczać wysokości emerytur. Nie umieją, gdyż jest to bardzo trudny rodzaj rachunku finansowego, w którym biegła jest tylko garstka ludzi na całym świecie. OFE nie mają tu doświadczenia, gdyż dotychczas żaden OFE nie zaczął jeszcze wypłacać emerytur. Właśnie ten brak umiejętności spowodował, że niektórzy zarządcy OFE zaproponowali, by fundusze wypłacały emerytury przez okres oznaczony z góry (na przykład dziesięć lat), zamiast emerytur dożywotnich, których wysokości nie umieli obliczyć. Ta propozycja wywołała falę krytyki i stała się paliwem dla tych, którzy dążą do likwidacji OFE.

W tej sytuacji zaprojektowanie systemu, w którym można będzie obliczać wysokość emerytur z OFE, a następnie te emerytury wypłacać, jest trudnym wyzwaniem. Panowie Tusk i Rostowski nie podjęli tego wyzwania, zamiast tego proponują przekazywanie pieniędzy z OFE do ZUS z dziesięcioletnim wyprzedzeniem.

Co proponowana reforma oznacza dla premiera Tuska i dla Platformy Obywatelskiej

Reforma OFE ma oczywiście swoich zwolenników. Ci w dużym stopniu rekrutują się spośród ludzi, którzy w OFE widzą gigantyczny przekręt z tego tylko powodu, że są to instytucje finansowe, a przecież (według spiskowej wizji świata) wszystkie instytucje finansowe knują przeciwko zwykłym ludziom. Inną grupę zwolenników reformy stanowią ludzie, którzy, idąc w ślady teorii ekonomicznych Keynesa, uważają, że wysokie zadłużenie państwa nie jest czymś złym, lecz odwrotnie, czymś, co w wielu sytuacjach wzmacnia gospodarkę. Dla tych ludzi reforma pozwalająca na zwiększenie zadłużenia jest dobrem.

Problemem Donalda Tuska jest to, że zwolennicy jego reformy, to z reguły nie są sympatycy PO. Bo zwolennicy teorii spiskowych krzyczą "Jarosław, Polskę zbaw", a nie "Donald, Polskę zbaw". Osoby zapatrzone w teorie Keynesa też rzadko głosują na PO (szczerze mówiąc nie do końca wiem, na kogo oni głosują; nie było dotychczas w Polsce partii, która by otwarcie propagowała wzrost zadłużenia państwa).

Wśród zwolenników i członków Platformy Obywatelskiej można raczej znaleźć ludzi, którzy wierzą w zalety gospodarki wolnorynkowej i są przekonani, że rola państwa powinna być ograniczona, a podatki niezbyt wysokie. Reforma faworyzuje wzrost zadłużenia (a za tym idzie wzrost podatków w przyszłości) oraz osłabia prywatne OFE, wzmacniając za to państwowy ZUS, który w oczach wielu zwolenników wolnego rynku jest szkodliwym molochem. Można więc przewidywać, że skutkiem reformy duża część zwolenników i członków PO straci zaufanie do kierownictwa własnej partii i do rządu wyłonionego przez tę partię.

Jak głębokie będzie osłabienie PO spowodowane reformą OFE? Prawdopodobnie bardzo głębokie. Będzie tak, ponieważ Platforma Obywatelska, która niszczy mechanizmy chroniące nas przed wzrostem długu publicznego — taka partia nie ma racji bytu, nie jest potrzebna nikomu. Nie jest potrzebna wyborcom, którzy popierają gospodarkę wolnorynkową, gdyż do ich poglądów odwróciła się plecami. Nie jest też potrzebna narodowcom, antykomunistom, postkomunistom, antyklerykałom czy zwolennikom rozdawnictwa na wielką skalę. Te grupy wyborców mają już swoje partie i trudno sobie wyobrazić, że PO znajdzie znaczącą liczbę wyborców w którejkolwiek z tych grup.

Zapewne dziś jeszcze niemała grupa wyborców jest skłonna głosować na PO dlatego, że partia ta jest mniejszym złem: Donald Tusk może dostać głosy za to, że nie jest ani postkomunistą, ani Jarosławem Kaczyńskim. Ale wyborcy niezdecydowani, udzielający poparcia bez przekonania — coś takiego nie wystarczy, aby trwale utrzymać przy życiu liczącą się partię polityczną.

Na zakończenie: Nic nie może wiecznie trwać


  Tweet   Blogi Polityczne      

Kontakt do autora: mm@skubi.net

Czy chcesz, aby ten blog się rozwijał? Jeśli tak, to proszę Cię o pomoc: poinformuj o nim znajomych. Możesz wspomnieć o całym blogu albo o konkretnym artykule. Blog nazywa się skubi.net — to się da zapamiętać.

Kolejne teksty: Aby dostawać powiadomienia o nowych tekstach, możesz

  • wysłać maila (nawet pustego) do notify@skubi.net (Twój adres pozostanie wyłącznie do wiadomości redaktora serwisu, wyłącznie w celu powiadamiania o nowych tekstach)
  • albo, jeśli wolisz, używać RSS RSS lub Twittera .

Przedruki tego tekstu: Zapraszam do robienia przedruków, zarówno na papierze jak w internecie. Proszę, aby w przedruku widniało nazwisko autora i proszę o informację o przedruku (mailem albo na forum).