Amber Gold i piramidy finansowe część Iczęść II
  Tweet   Blogi Polityczne      
Marsz z pochodniami na rozpoczęcie wiecu partii Swoboda

Marsz z pochodniami na rozpoczęcie przedwyborczego wiecu partii Swoboda. Transparent w barwach UPA zawiera napis "precz z reżimem okupacji wewnętrznej" oraz, małymi literami, domenę internetową www.banderivets.org.ua ("banderowiec"). Tarnopol, 14 października 2012.

Co myślą dzisiejsi wyznawcy Bandery

Marcin Skubiszewski, 31 marca 2014

W czasie Pomarańczowej Rewolucji (2004) oraz w ciągu kilku ostatnich miesięcy Polska silnie wspierała i nadal wspiera Ukraińców walczących o to, by ich ojczyzna była demokratyczna, wolna od korupcji i niezależna od Rosji. Polscy politycy podkreślają swoją jednomyślność w tej sprawie, jednak zwykli Polacy dalecy są od jednomyślności: według sondażu CBOS ze stycznia br. cytowanego przez Gazetę Wyborczą, tylko 41% Polaków pozytywnie ocenia zaangażowanie naszych polityków na Ukrainie, 47% jest przeciwnego zdania.

Przyczyny, dla których tak wielu Polaków nie popiera działań naszych polityków w sprawie Ukrainy, są zapewne rozmaite. Jedna z tych przyczyn jest dobrze znana: ukraińskie dążenie do demokracji i do uniezależnienia się od Rosji w pewnym stopniu łączy się z ukraińskim nacjonalizmem, który w przeszłości był Polsce wrogi, a w latach 1943-44 doprowadził do wielkiej czystki etnicznej umownie zwanej rzezią wołyńską. Wówczas siły ukraińskie (UPA – Ukraińska Powstańcza Armia) wymordowały wielu cywilów należących do miejscowej ludności, głównie Polaków. Rzeź miała miejsce na Wołyniu oraz w regionie, który wówczas nazywano Małopolską Wschodnią, a który Ukraińcy nazywają Galicją (Галичина). Liczby ofiar nie da się ustalić precyzyjnie, między poglądami różnych historyków są duże rozbieżności, ale najprawdopodobniej było ponad 100 000 ofiar cywilnych.

W oczach niektórych Polaków wspieranie Ukraińców, którzy chcą demokracji i niezależności od Rosji, jest równoznaczne z popieraniem ludzi, którzy zbrodniarzy traktują jako bohaterów i którzy wielbią morderców z lat 1943-44. Jest to w jakimś stopniu prawda. Ale w jakim? I co z tego wynika? Spróbujmy odpowiedzieć na te pytania.

Kto sławi bohaterów UPA

Swoboda: Spośród sił politycznych, które liczą się na Ukrainie, partia polityczna Swoboda najsilniej wysławia UPA oraz jej bohaterów. Ci bohaterowie, to w pierwszym rzędzie Stepan Bandera, który sformułował program ideologiczny leżący u podstaw rzezi wołyńskiej, oraz Roman Szuchewycz, który dowodził UPA w czasach, gdy organizacja ta masowo mordowała Polaków.

Swoboda do roku 2004 nosiła nazwę Socjal-Nacjonalistyczna Partia Ukrainy, która kojarzy się z nazwą partii Hitlera (NSDAP – Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotników). Przywódca Swobody, Ołeh Tiahnybok, wsławił się wypowiedziami wrogimi wobec narodowości innych niż ukraińska. Na przykład wzywał do oddania Ukrainy Ukraińcom (w sensie etnicznym, nie w sensie obywatelstwa), gdyż jego zdaniem państwem tym "kieruje mafia moskalo-żydowska". Tiahnybok został umieszczony na piątym miejscu listy dziesięciu największych antysemitów i wrogów Izraela, stworzonej przez Centrum Szymona Wiesenthala.

Pomnik Stepana Bandery w Tarnopolu

Pomnik Stepana Bandery w Tarnopolu, wybudowany w roku 2008.

Budynek władz obwodowych w Tarnopolu, wejście główne

Budynek władz obwodowych w Tarnopolu, wejście główne ozdobione flagą Ukrainy i flagą UPA (październik 2012).

Swoboda uzyskała 10,4% głosów w proporcjonalnej części wyborów do ukraińskiej Rady Najwyższej 28 października 2012 (był to piąty z kolei wynik). Do niedawna znaczenie polityczne Swobody było jednak większe, niż wynikałoby to z samego tylko wyniku wyborów na poziomie ogólnokrajowym. Było tak z trzech przyczyn. Po pierwsze, w ciągu ostatnich lat poparcie dla tej partii bardzo szybko rosło: w poprzednich wyborach do Rady Najwyższej (2007) Swoboda uzyskała tylko 0,76% głosów. Po drugie, Swoboda była ostatnio bardzo popularna na zachodzie Ukrainy: w wielu miejscowościach uzyskała 30 do 40% głosów w wyborach, jakie miały miejsce w ostatnich latach, i jest dominującą partią w wielu organach samorządu miejscowego. Po trzecie wreszcie, Ołeh Tiahnybok był jednym z trzech zawodowych polityków, którzy odgrywali pierwszoplanową rolę w czasie Euromajdanu (dwaj pozostali, to były bokser Witalij Kliczko oraz Arsenij Jaceniuk, który został następnie premierem Ukrainy).

Sondaże przeprowadzone w ostatnich dniach (druga połowa marca 2014) pokazują zupełnie inną tendencję: Tiahnybok otrzymuje tylko 2% przewidywanego poparcia w nadchodzących wyborach prezydenckich, a Dmitry Jarosz, przywódca skrajnie prawicowego Prawego Sektora, otrzymuje 1%. Kandydaci skrajnie prawicowi, których można w jakikolwiek sposób kojarzyć z nazizmem, mają więc łącznie 3% poparcia według najnowszych sondaży.

Wizerunek Matki Boskiej połączony z pochwałą
bohaterów i upamiętnieniem 70-lecia UPA

Wizerunek Matki Boskiej z napisami "żywa chwała bohaterów" i "70 lat UPA". Wisiał nad sceną w czasie uroczystości z udziałem gubernatora Walentina Hoptiana z Partii Regionów. Tarnopol, 14 października 2012.

Zachodnia Ukraina: Wychwalanie UPA i jej bohaterów jest szczególnie silne tam, gdzie w czasie drugiej wojny światowej UPA działała, była bardzo aktywna i korzystała z dużego wsparcia ludności — co w przybliżeniu odpowiada Wołyniowi i Galicji, a więc ziemiom, które przed wojną należały do Polski (w tym artykule używam określenia Galicja tak, jak używają go Ukraińcy; według terminologii, której dawniej używano w Polsce, jest to Galicja Wschodnia lub Małopolska Wschodnia).

Oto dwie ilustracje tego zjawiska. Pierwszą z nich jest pomnik Stepana Bandery, który sfotografowałem w Tarnopolu. Aby ocenić ogrom pomnika, wystarczy spojrzeć na moje odbicie w marmurowym cokole (mój wzrost: 1,92m). Wikipedia wymienia 14 pomników Bandery stojących na zachodniej Ukrainie i kilka innych w budowie. Liczbę pomników i tablic na cześć UPA Wikipedia ocenia na około tysiąca.

Drugą ilustracją siły, z jaką na zachodzie Ukrainy wychwalana jest UPA i jej bohaterowie, niech będzie przebieg uroczystości zorganizowanej w Tarnopolu 14 października 2012. Gwiazdą uroczystości (osobą, która była tam najbardziej zauważalna) był Walentin Hoptian, ówczesny gubernator (szef państwowej administracji obwodowej) w Tarnopolu. Uroczystość zorganizowano z okazji 70-lecia powstania UPA. Ponieważ utworzenie UPA proklamowano w dzień Święta Opieki Najświętszej Bogurodzicy (Pokrowa), rocznica UPA łączy się z tym właśnie świętem.

Uroczystość oficjalnie miała charakter państwowy, ale w rzeczywistości wpisywała się w kampanię wyborczą przed wyborami do Rady Najwyższej, które miały miejsce dwa tygodnie później i w których żona gubernatora kandydowała. W czasie uroczystości gubernator odznaczył osoby zasłużone dla szkolnictwa i dla milicji. Chwalił przemysłowe i rolnicze osiągnięcia obwodu (czynił to w stylu czysto sowieckim: mówił o rozmiarach produkcji w tonach, natomiast nie wspominał o miejscach pracy, czyli o tym, co mają na ustach wszyscy politycy świata demokratycznego). W trakcie uroczystości wychwalano wszystko, co wspaniałe w regionie, w szczególności zamek w Czortkowie (nie wspomniano przy tym, że został on wzniesiony przez polskich możnowładców w czasach, gdy miasto należało do Rzeczypospolitej). Przywoływano tradycję Kozaków. Artyści z okolicznych domów kultury upamiętnili UPA pieśniami i inscenizacjami.

Zdjęcie obok przedstawia tablicę, która przez cały czas uroczystości wisiała nad sceną, w bardzo widocznym miejscu. Tablica wspomina 70-lecie UPA i przedstawia Matkę Boską jako opiekunkę UPA i jej bohaterów.

Gubernator Hoptian w czasach radzieckich był działaczem ukraińskiego Komsomołu, a następnie Partii Komunistycznej Ukrainy. Ostatnimi czasy należał do Partii Regionów Wiktora Janukowycza. Partia ta z reguły nie wychwala UPA. Wręcz przeciwnie, zwolennikami Partii Regionów są przeważnie ludzie w jakimś stopniu przywiązani do Związku Radzieckiego czy do Rosji (a więc tacy właśnie jak Hoptian), ludzie, których językiem ojczystym jest rosyjski. Ponieważ Bandera oraz OUN-B i UPA (organizacje, dla których Bandera był przywódcą) walczyły zbrojnie przeciwko władzom radzieckim, banderowcy są postrzegani jako wrogowie wszystkiego, co radzieckie. Z tej przyczyny ludzie ze środowiska gubernatora Hoptiana z reguły używają słowa "banderowcy" jako obelgi. Kto pamięta propagandę z czasów PRL, ten wie, co w tej propagandzie oznaczało słowo "faszyści"; dla większości zwolenników Partii Regionów, "banderowcy" i "faszyści", to jest to samo. Słowem "banderowcy" zwolennicy Partii Regionów określają UPA i OUN-B, ale nierzadko używają oni tego słowa szerzej, jako określenia (w ich ustach obraźliwego) ogółu mieszkańców Wołynia i Galicji.

Tak więc gubernator, występując jako gwiazda uroczystości wychwalającej UPA, zupełnie nie poszedł po linii swojej partii. Poszedł za głosem zwykłych ludzi z Tarnopola i okolic, którzy UPA wychwalają. Przychylność tych ludzi była Hoptianowi potrzebna z powodu wyborów (oczekiwanego efektu nie uzyskał: jego żona poniosła w wyborach dotkliwą porażkę, uzyskała 11% głosów, była czwarta w swoim okręgu jednomandatowym).

Cała Ukraina, a czasem nawet Rosja: Gdy w czasie Euromajdanu nacjonaliści z Prawego Sektora wywiesili podobiznę Stepana Bandery, wywarto na nich presję, skutkiem której Bandera został schowany. Ten incydent pokazuje, że wśród Ukraińców wrogich Partii Regionów (tacy właśnie byli na Euromajdanie) Bandera nie jest postrzegany w sposób jednoznacznie pozytywny.

Wychwalanie UPA i OUN-B nie ogranicza się jednak na Ukrainie do niektórych tylko regionów czy środowisk politycznych. Na Euromajdanie często używano pozdrowienia "chwała Ukrainie — bohaterom chwała". Pozdrowienie to powstało w UPA i nie ma wątpliwości, że bohaterowie, których wspomina, to ci z UPA i z OUN-B. A przecież Euromajdan był zgromadzeniem ogólnonarodowym, gromadzącym różne siły polityczne, a nie regionalnym czy też nacjonalistycznym (Swoboda i Prawy Sektor uczestniczyły, ale nie dominowały).

Najbardziej niezwykłą sytuacją, w której użyto pozdrowienia "chwała Ukrainie — bohaterom chwała", był mecz hokeja na lodzie w Moskwie 26 lutego 2014, między dwiema rosyjskimi drużynami. Pozdrowienie wykrzykiwali rosyjscy kibice. Obok zamieszczam słynne video z tego wydarzenia.

Rosyjscy kibice w Moskwie krzyczą "chwała Ukrainie — bohaterom chwała".

Czy można sławić bohaterów UPA i kochać Polskę?

Jest chyba oczywiste, że gdy Rosjanie w Moskwie krzyczeli "chwała Ukrainie — bohaterom chwała", wyrażali poparcie dla Ukrainy demokratycznej i wolnej od korupcji — chodziło im o Ukrainę współczesną, a nie o to, co Stepan Bandera i jego ludzie robili w latach trzydziestych czy czterdziestych.

A co oznacza wychwalanie UPA i Bandery we Lwowie czy w Tarnopolu? Co oznacza niemałe poparcie dla Swobody, partii nacjonalistycznej, która jeszcze kilka lat temu wyraźnie nawiązywała do narodowego socjalizmu? Wielu Polaków sądzi, iż mamy tu do czynienia z wrogością wobec Polski. Możnaby też myśleć, że poparcie dla Swobody jest w jakimś stopniu poparciem dla nazizmu. Ale rzeczywistość jest inna. W rzeczywistości Polska jest traktowana bardzo przyjaźnie przez tych Ukraińców, którzy sprzeciwiali się Janukowyczowi (a więc przez zwolenników Euromajdanu i przez niemal wszystkich mieszkańców Wołynia i Galicji). Dla tych ludzi Polska nie jest wrogiem, lecz wzorem do naśladowania. Osobiście spotykałem się w zachodniej Ukrainie z bardzo pozytywnym stosunkiem do Polski i do mnie jako Polaka.

Czy rzeczywiście Swoboda jest nacjonalistyczna?

Zapadły mi w pamięć takie oto słowa pewnego działacza Swobody w Tarnopolu: "wolimy być pod Polską niż pod Rosją". Fakt, że takie słowa padły, wydaje się niezrozumiały: przecież nacjonalista, to z definicji ktoś, kto nie chce, by jego naród podlegał obcym. Na przykład polscy narodowcy nie roztrząsają, czy prawo tworzone przez Unię Europejską jest dobre czy złe dla Polski. Oni co do zasady sprzeciwstawiają się temu, że Polska w ogóle podlega jakiemuś prawu tworzonemu poza Polską.

Dlaczego więc działacz Swobody wypowiedział słowa, które tak bardzo nie pasują do nacjonalistycznej ideologii? Aby to zrozumieć, trzeba pamiętać, że Swoboda ma co prawda nacjonalistyczne (czy wręcz narodowo-socjalistyczne) korzenie, ale dziś jest przede wszystkim partią protestu. Ukraińcy, którzy tę partię popierają, robią to częściej z powodu niechęci do pozostałych partii, niż ze względu na nacjonalizm.

Sytuacja gospodarcza Ukrainy jest fatalna, a winę za to ponosi zarówno koalicja rządowa, którą do niedawna kierował Wiktor Janukowycz, jak i przeciwnicy tej koalicji, w pierwszym rzędzie były prezydent Wiktor Juszczenko i była premier Julia Tymoszenko.

Między Wiktorem Juszczenko a Julią Tymoszenko toczyła się bardzo brutalna wojna na górze (o wiele brutalniejsza niż wszystko, co widzieliśmy w Polsce). Na przykład Juszczenko publicznie mówił, że wyrok siedmiu lat więzienia dla Julii Tymoszenko jest słuszny (przypomnijmy, że Unia Europejska uznała, iż wyrok ten miał charakter polityczny, i wysłała na Ukrainę negocjatorów, którzy przez wiele miesięcy usiłowali uzyskać uwolnienie Tymoszenko z więzienia). Obok zamieszczam słynny (ponad milion wyświetleń w internecie) referat, w którym Juszczenko w sposób metodyczny i szczegółowy wyjaśnia, dlaczego wyrok na Tymoszenko jest sprawiedliwy (po ukraińsku).

Wiktor Juszczenko wyjaśnia ze szczegółami, dlaczego wyrok na Julię Tymoszenko był sprawiedliwy.

Między rokiem 2007 a rokiem 2012, wynik wyborczy partii Julii Tymoszenko spadł z 30,7% do 25,5% (w obu przypadkach chodzi o wynik w proporcjonalnych wyborach do Rady Najwyższej). W tym okresie partia Wiktora Juszczenki, Nasza Ukraina – Ludowa Samoobrona, straciła niemal całe poparcie: spadła z 14,1% do 1,1% (tabela wyników 2007; tabela wyników 2012). A więc zarówno Tymoszenko, jak i Juszczenko zostali ukarani przez wyborców spadkiem poparcia za swoją polityke i za wojnę na górze; spadek poparcia był umiarkowany w przypadku Tymoszenko i bardzo ostry w przypadku Juszczenki.

W roku 2012 w wyborach do Rady Najwyższej zaczęły się liczyć dwie nowe partie należące do obozu opozycji: UDAR (cios) byłego boksera Witalija Kliczki oraz Swoboda. Te właśnie partie były zdolne przejąć głosy tych przeciwników Janukowycza, którzy nie chcieli już głosować na partie Julii Tymoszenko lub Wiktora Juszczenki.

W czasie kampanii wyborczej UDAR sprzeciwiał się Janukowyczowi w sposób nie do końca wyrazisty. Na przykład wśród kandydatów UDAR-u byli ludzie, którzy poprzednio współpracowali z Kuczmą lub z Janukowyczem. W okresie przedwyborczym wielu komentatorów wahało się, czy partię tę należy uważać za w pełni opozycyjną. Pomimo braku wyrazistości, UDAR uzyskał 14% głosów. Swoboda natomiast zgarnęła 10,4% głosów. Mamy wszelkie podstawy, by uważać, że większość z tych głosów nie pochodziła od osób o poglądach nacjonalistycznych, lecz od ludzi, którzy żywili ogromną niechęć zarówno do dotychczasowej opozycji, jak i do Partii Regionów Janukowycza.

Na czym polegały działania UWO, OUN-B i UPA

Spośród zbrojnych działań ukraińskich nacjonalistów, najbardziej znane w Polsce są te, które były skierowane przeciwko Polsce i Polakom. Te działania, to czystki etniczne z lat 1943-44, ale także liczne zamachy terrorystyczne, których w Polsce w okresie międzywojennym dopuszczały się UWO (Ukraińska Wojskowa Organizacja) oraz OUN-B. Słynnym przykładem było zamordowanie polskiego ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego w roku 1934, dokonane na rozkaz Stepana Bandery (Bandera został za to morderstwo skazany na śmierć przez polski sąd, wyroku nie wykonano z powodu amnestii).

W latach 1932-33, kiedy w Polsce ukraińscy nacjonaliści walczyli z polskimi władzami, w radzieckiej Ukrainie miał miejsce wywołany przez Stalina wielki głód, który spowodował śmierć co najmniej sześciu milionów Ukraińców — liczba ofiar była więc kilkadziesiąt razy większa, niż liczba ofiar późniejszej rzezi wołyńskiej.

Walki ukraińskich nacjonalistów, w szczególności UPA, przeciwko Związkowi Radzieckiemu są co prawda niezbyt często omawiane w Polsce, ale były one prowadzone na dużą skalę i stanowią fakt historyczny o doniosłym znaczeniu. Liczbę zabitych w tych walkach wyliczono na 150 000, natomiast łączną liczbę ofiar (w tym wielu deportowanych) — na 445 do 500 tysięcy (Grzegorz Motyka cytowny przez Wikipedię). Opór zbrojny OUN-B przeciwko Związkowi Radzieckiemu trwał (choć na coraz mniejszą skalę) aż do roku 1956. Trzej historyczni przywódcy ukraińskiego nacjonalizmu, którzy są powszechnie uważani za najważniejszych — Jewhen Konowalec (twórca UWO), Stepan Bandera i Roman Szuchewycz — zginęli z rąk agentów NKWD. Ponadto syn Romana Szuchewycza był przetrzymywany w radzieckich obozach przez 37 lat. Tymczasem żaden z najważniejszych przywódców ukraińskiego nacjonalizmu nie zginął z rąk polskich.

Co dziś Ukraińcy mówią w obronie UPA

To wszystko powoduje, że dziś mieszkańcy zachodniej Ukrainy postrzegają UPA przede wszyskim jako organizację, która walczyła o wolność Ukrainy od Związku Radzieckiego i była zwalczana z ogromnym okrucieństwem przez NKWD. Fakt, że ta sama UPA mordowała Polaków, nierzadko z okrucieństwem godnym NKWD, Ukraińcy starają się pomniejszać i relatywizować. Twierdzą na przykład, że nie było systematycznej, odgórnie sterowanej akcji mordowania Polaków, że mordy były natomiast efektem lokalnych inicjatyw i że były wzajemne: czasem Ukraińcy mordowali Polaków, a czasem Polacy Ukraińców.

Faktem jest, że miały miejsce mordy popełnione przez polskie siły na ukraińskich cywilach (najsłynniejszy jest mord w Pawłokomie), jest jednak ogromna różnica skali, a dodatkowo różnica w motywach zbrodni: liczba zabitych z rąk Polskich jest rzędu 3000, a więc stanowi około jednej trzydziestej liczby Polaków zamordowanych przez ukraińskie siły nacjonalistyczne; ponadto polskie mordy na Ukraińcach nie miały charakteru czystki etnicznej (celem nigdy nie było usunięcie ukraińskiej ludności z jakiegoś terytorium), a były motywowane albo chęcią odwetu, albo strachem przed Ukraińcami (strach ten był z kolei wywołany przez rzeź wołyńską).

A więc kult Bandery, Szuchewycza i UPA nie łączy się z promowaniem wrogości wobec Polski ani z wychwalaniem czystek etnicznych. Wiąże się on natomiast z takim interpretowaniem lub czasem fałszowaniem historii, które pozwala nie ukazywać ukraińskich bohaterów jako zbrodniarzy, lecz jako bojowników przeciwko siłom radzieckich, którzy co prawda pozostawali w złych stosunkach z Polakami, ale wynikało to ze złożonej sytuacji. Aby to zilustrować, warto przypomnieć, że Ukraińcy używają określenia tragedia wołyńska zamiast używanych w Polsce słów rzeź wołyńska. Rzeź, to masowy mord, który ma sprawców, a sprawcy ci są zbrodniarzami. Tragedia natomiast niekoniecznie musi mieć sprawców (przyczyną może być kataklizm naturalny czy zbieg okoliczności), a nawet jeśli ma sprawców, to ci niekoniecznie są zbrodniarzami: tragedię można przecież spowodować nieumyślnym przewinieniem.

Oto przykład ukraińskiego sposobu przedstawiania wołyńskich zbrodni (video obok, nagrane w październiku 2012 w Tarnopolu). Dziewięćdziesięcioletni Ukrainiec opowiada po polsku, że na Wołyniu, gdzie mieszkał, w czasie wojny polscy partyzanci obcięli język młodemu Ukraińcowi i straszyli, że to samo zrobią innym Ukraińcom. W odwecie partyzanci ukraińscy zamordowali pewną (niesprecyzowaną) liczbę Polaków. Starszy człowiek mówi o diable, który "nastręczył Ukraińców przeciw Polakom, a Polaków przeciw Ukraińcom".

W tej wypowiedzi nie ma negowania ukraińskiej zbrodni. Wręcz przeciwnie: starszy człowiek spontanicznie opowiada o mordzie popełnionym przez Ukraińców. Jest natomiast u niego pewnego rodzaju symetria odpowiedzialności: diabeł inspirował obie strony konfliktu, a Ukraińcy zamordowali Polaków dlatego, że Polacy pierwsi popełnili zbrodnię.

Innym ciekawym przykładem jest opowieść Wołodimira Birczaka, dyrektora Tarnopolskiego Muzeum Więźniów Politycznych. Opowieść, specjalnie dla kilkorga Polaków zaproszonych do zwiedzenia muzeum, trwała ponad półtorej godziny i dotyczyła różnego rodzaju walk i prześladowań, jakie miały miejsce w okolicach Tarnopola. Z tej wypowiedzi, skądinąd bardzo interesującej, cytuję (a w załączonym zapisie video przedstawiam) tylko te fragmenty, które szczególnie wyraziście ilustrują specyficzną pamięć historyczną Ukraińców na temat rzezi wołyńskiej i drugiej wojny światowej.

Birczak używa wobec rzezi wołyńskiej określenia "bolesna strona w stosunkach ukraińsko-polskich". Mówi, że była to "złożona sytuacja". Mówi, że wokół postaci Szuchewycza są kontrowersje, ale podkreśla udział osób skompromitowanych w tworzeniu tych kontrowersji. Cytuje przypadek doktora Kurmanowicza, Żyda, który dobrowolnie służył w UPA w stopniu pułkownika. Ten przypadek jest bardzo ciekawy, jeśli zważymy, że UPA mordowała bezbronnych Żydów za sam fakt, że byli oni Żydami. Birczak opowiada, jak w roku 1945, po podpisaniu umowy pokojowej między UPA i AK, żołnierze UPA dokonali ataku na transport armii radzieckiej i tym sposobem wyzwolili grupę AK-owców, a następnie razem z AK-owcami bronili miejscowej ludności przez siłami radzieckimi.

Obie opowieści (tę o doktorze Kurmanowiczu i tę o odbiciu AK-owców) Birczak kończy słowami "były nawet takie momenty" — w ten sposób przyznaje, że były to wydarzenia szczególne, nie próbuje nas przekonać, że ratowanie AK-owców przez UPA czy też dobrowolna przynależność Żydów do UPA były czymś typowym.

Birczak twierdzi też, że radzieccy partyzanci udający AK-owców mordowali Ukraińców.

W sumie te fragmenty opowieści Birczaka, które dotyczą historii UPA, mają charakter silnie apologetyczny. Jest to nagromadzenie elementów wybranych, aby formację tę wybielić tak, jak tylko się da, w oczach Polaków.

Inny element opowieści Birczaka jest godny uwagi: ogólna ocena drugiej wojny światowej z punktu widzenia Ukraińców jest taka sama, jak nasza polska ocena. Wojna zaczęła się we wrześniu 1939 i nazywa się "druga wojna światowa". Birczak przypomina, że dla Rosjan, ale nie dla Ukraińców, wojna zaczęła się w roku 1941 i była wojną ojczyźnianą (prowadzoną w obronie ojczyzny). To, co działo się przedtem, było według Rosjan wyzwoleniem ludności ukraińskiej spod polskiego ucisku. A więc przynajmniej w jednej bardzo istotnej sprawie ukraiński punkt widzenia wyrażony przez Birczaka nie różni się od tego, co my Polacy uważamy za prawdziwe.

Niebezpieczeństwo leży gdzie indziej

Podsumowując, nacjonalistyczna ideologia Swobody i jej narodowo-socjalistyczne korzenie stanowią znacznie mniejszy problem, niż mogłoby się wydawać. Jest tak, ponieważ te 10% ukraińskich wyborców, które poparło Swobodę, w większości nie podziela ideologii, z której ta partia wyrasta. Można pokusić się o tezę, że trzyprocentowy wynik, jaki mają łącznie Tiahnybok i Jarosz w najnowszych sondażach, odpowiada realnej popularności ekstremistycznej ideologii, którą ci politycy wyznają i która była (ale oficjalnie już dziś nie jest) podstawą działania Swobody.

Wrogość Ukraińców wobec Polski nie jest problemem, gdyż nie istnieje w żadnych istotnych rozmiarach. Gloryfikacja bohaterów, którzy walczyli przeciwko Polsce i mordowali Polaków, wynika przede wszystkim z walki owych bohaterów przeciwko Związkowi Radzieckiemu, czyli przeciwko temu państwu, które dziś jeszcze jest wrogie wobec Ukrainy, choć pod inną nazwą. Zbrodnie tych bohaterów przeciwko Polakom nie są aprobowane. O ile mi wiadomo, nikt liczący się dziś na Ukrainie nie sugeruje, że zabijanie polskich cywilów na wielką skalę było słuszne. Zbrodnie z przeszłości są umniejszane, relatywizowane lub nawet negowane — ale to jest co innego, niż ich aprobowanie.

Tyle o kwestiach, które — wbrew pozorom i wbrew temu, co sądzi spora część Polaków — nie są poważnymi problemami. Ale istnieją też realne i poważne problemy związane z nacjonalizmem, jaki dziś funkcjonuje na Ukrainie. Dwa z nich, to problem zniekształconej pamięci historycznej, o którym już była mowa, oraz stosunek Ukraińców do języka rosyjskiego.

Deformowanie pamięci historycznej

Czy możemy liczyć na to, że na Ukrainie skończy się umniejszanie ludobójstwa i gloryfikowanie ludzi, którzy się go dopuścili? Na krótką metę jestem tu pesymistą. Istnieje bowiem ścisły związek między celami, dla których działali ukraińscy nacjonaliści, a ludobójstwem, które miało na celu oczyszczenie terenu z narodowości innych niż ukraińska, a więc przygotowanie gruntu pod utworzenie w przyszłości państwa ukraińskiego. Zbrodnia była integralną częścią działalności bohaterów OUN-B i UPA na rzecz przyszłego państwa ukraińskiego.

Do pesymizmu skłania mnie również duża liczba pomników Lenina na Ukrainie. Pod koniec Euromajdanu miał co prawda miejsce leninopad — masowe obalanie owych pomników. Jednak leninopad niemal wcale nie objął wschodniej Ukrainy, regionu, w którym większość ludności gloryfikuje Lenina, a nienawidzi Bandery. Tudno liczyć na to, że łatwo poradzi sobie z pamięcią historyczną kraj, w którym wysławiany jest (choćby tylko na niektórych terenach) wielki zbrodniarz, jakim był Lenin.

Do pesymizmu skłania mnie dodatkowo porównanie z Turcją: ludobójstwo Ormian dokonane w latach 1915-17 na rozkaz tureckiego rządu jest tam jeszcze dziś systematycznie umniejszane. Mówienie zgodnie z prawdą o tej masowej zbrodni jest w Turcji traktowane nawet jako przestępstwo.

Pesymistyczne spojrzenie na to, w jaki sposób pamięć historyczna na Ukrainie może w przyszłości ewoluować, wyraża słynny film fabularny Everything is illuminated (Wszystko jest iluminacją) na podstawie również słynnej powieści Jonathana Safrana Foera pod tym samym tytułem. Film ten przedstawia pamięć zbrodni z czasów drugiej wojny światowej z żydowskiego punktu widzenia, który jest w tej sprawie podobny do punktu widzenia polskiego. Film pokazuje podróż na Ukrainę, jaką w latach 90. odbywa amerykański Żyd, potomek Żydów galicyjskich. Podróżnik chce dowiedzieć się czegoś o masakrze z okresu wojny, z której jego ojciec z trudem uszedł z życiem. To poszukiwanie prawdy kończy się źle. Na tyle źle, że film stanowi zachętę do uznania, że na Ukrainie nie da się dociekać pełnej prawdy o okresie wojny — bo jeśli będziemy zbyt dociekliwi, to z tego zrodzi się nieszczęście (bardziej precyzyjnie filmu nie opisuję, zachęcam do jego obejrzenia).

Mimo wszystko, nadzieja na odkłamanie historii istnieje. Źródłem tej nadziei jest niedawna rewolucja Euromajdanu, która daje Ukrainie szansę na stanie się krajem w pełni wolnym i demokratycznym. Typowa dla krajów demokratycznych jest wolna dyskusja, w której historię można opisywać prawdziwie i z niuansami, w której mówi się o faktach, a więc można opisywać wszystko to, co robili Bandera, Szuchewicz i ludzie działający pod ich kierownictwem. Tymczasem w krajach pozbawionych wolności — a na Ukrainie wolność dotychczas nie była pełna — częste jest ścieranie się skrajnych uproszczeń, które w warunkach ukraińskich przybierały formy takie, jak "Bandera był faszystą, a Lenin jest naszym bohaterem" czy "Bandera jest bohaterem".

Kwestia języka rosyjskiego i innych języków mniejszości

Według spisu powszechnego z roku 2001, język rosyjski jest na Ukrainie językiem ojczystym dla 30% ludności. Według badań instytutu socjologii ukraińskiej Narodowej Akademii Nauk, w roku 2005 36% ludności Ukrainy używało w domu głównie języka rosyjskiego. Na Ukrainie znajduje się ponad 1800 szkół z wykładowym językiem rosyjskim oraz ponad 2200 szkół wielojęzycznych, w których rosyjski jest jednym z języków wykładowych (wszystkie te dane za wikipedią).

Do roku 2012 na całej Ukrainie z wyjątkiem Krymu zabronione było używanie języka rosyjskiego (podobnie jak pozostałych języków mniejszości) w działalności władz państwowych. Zakaz ten był szczególnie nienaturalny w tych regionach Ukrainy, gdzie przytłaczająca większość ludności jest rosyjskojęzyczna. W obwodzie dniepropietrowskim 93% ludności jest rosyjskojęzyczna, a w trzech innych obwodach takiej ludności jest ponad 80% (za wikipedią).

5 czerwca 2012 zdominowana przez ludzi Janukowycza Rada Najwyższa Ukrainy uchwaliła ustawę językową (ustawę o zasadach państwowej polityki językowej). Ustawa ta zezwala na używanie języków mniejszościowych przez władze państwowe w tych regionach i miejscowościach Ukrainy, w których dany język używany jest przez co najmniej 10% ludności. Cała opozycja (nie tylko nacjonalistyczna Swoboda) ostro protestowała przeciwko tej ustawie. Sprzeciw ten miał swoje historyczne powody: pod rządami radzieckimi Ukraina podlegała silnej rusyfikacji, a używanie języka rosyjskiego przez władze państwowe z tym właśnie kojarzy się wielu Ukraińcom. Do tego dochodzi przekonanie, że obywatele Ukrainy mówiący po rosyjsku, to często nie Rosjanie, lecz zrusyfikowani Ukraińcy — a więc ludzie, których należałoby z powrotem zukrainizować (przekonanie to ma pewne uzasadnienie: znaczna część osób rosyjskojęzycznych na Ukrainie uważa się za Ukraińców).

Natychmiast po zwycięstwie Euromajdanu Rada Najwyższa uchyliła ustawę językową. Spotkało się to z natychmiastową krytyką ze strony rządów Bułgarii, Węgier, Rumunii i Polski. Uchylenie ustawy językowej zostało skutecznie zawetowane przez Ołeksandra Turczynowa, pełniącego obowiązki prezydenta Ukrainy. Używanie języków mniejszości przez władze państwowe jest więc nadal legalne na Ukrainie. W miastach takich jak Ługańsk, gdzie mało kto dobrze zna język ukraiński, rady miejskie, rady obwodowe i urzędy mogą nadal zgodnie z prawem używać w pracy języka rosyjskiego — jedynego języka, który ludzie tam dobrze znają.

Trwają obecnie na Ukrainie prace nad projektem nowej ustawy językowej.

W październiku 2012 rozmawiałem o kwestiach językowych z Bohdanem Popadynem, radnym Tarnopola z partii Swoboda. Według tego polityka, dla języków innych niż ukraiński miejsce jest "podczas weekendu, w domu kultury". Takie stanowisko oznacza, że nie tylko administracja państwowa, ale też szkolnictwo i wszystkie inne dziedziny życia (z wyjątkiem domów kultury) powinny zostać całkowicie zukrainizowane. Taki pomysł jest sprzeczny z uznanymi w Europie prawami mniejszości. Jest on całkiem nierealistyczny w kraju, gdzie 36% ludności mówi w domu po rosyjsku.

Aby przekonać pana Popadyna, że języki mniejszości narodowych powinny być szanowane, przypomniałem mu, że w okresie międzywojennym Polska stosowała politykę mało przyjazną wobec języka ukraińskiego (ta polityka nie była jednak aż tak mało przyjazna, jak to, co wyrażają słowa "podczas weekendu, w domu kultury"). Uzyskałem taką oto odpowiedź: Polska miała prawo to robić! Tym sposobem doszliśmy do bardzo ciekawej sytuacji: ukraiński polityk należący do partii nacjonalistycznej aprobuje politykę polonizacji ludności ukraińskiej z czasów minionych, a robi to po to, aby przez analogię łatwiej usprawiedliwić dzisiejszą politykę ukrainizacji ludności rosyjskojęzycznej.

Powstaje oczywiście pytanie, dla kogo poglądy, które wyraża Bohdan Popadyn, są reprezentatywne: tylko dla tych 3% obywateli Ukrainy, które dziś popierają Tiahnyboka lub Jarosza, czy dla większej liczby osób, może nawet dla tej większości Ukraińców, która popiera Euromajdan?

Wiadomości, jakie dochodzą z Ukrainy, a w szczególności przebieg sporów wokół ustawy językowej, wskazują, że bliższa prawdy jest ta ostatnia odpowiedź: poparcie dla rozwiązań, które ignorują potrzeby mniejszości rosyjskojęzycznej, jest silne wśród osób popierających Euromajdan.

Ten problem nie jest na świecie wyjątkowy

Spory językowe nie są specyfiką Ukrainy ani nawet, szerzej, obszaru poradzieckiego czy krajów niemających dojrzałej demokracji. Na przykład kanadyjska prowincja Québec ma problem podobny do tego, który Ukraina ma z językiem rosyjskim, i stosuje restrykcyjne rozwiązania, które kojarzą się ze słowami "podczas weekendu, w domu kultury".

Dla 79% mieszkańców prowincji Québec językiem ojczystym jest francuski, dla 8% — angielski. Québec znajduje się w Ameryce Północnej, jest więc częścią ogromnego obszaru, na którym język angielski bardzo silnie dominuje. Québec był niegdyś, podobnie jak cała Kanada, kolonią francuską, ale w roku 1763 przeszedł pod panowanie korony brytyjskiiej, która następnie przez wiele lat działała na rzecz wyeliminowania lub przynajmniej osłabienia języka francuskiego w tym regionie. Działania te wywołały w prowincji poczucie wrogości, syndrom oblężonej twierdzy.

Dziś język angielski podlega w prowincji licznym restrykcjom. Afisze reklamowe są obowiązkowo pisane po francusku (można dodawać wersję angielską, ale mniejszymi literami). Sklepikarze mają obowiązek zawracać się do klientów po francusku, a policja językowa karze grzywnami tych, którzy się do tej zasady nie stosują i do klientów wchodzących do sklepu mówią "hello" zamiast "bonjour". Szkolnictwo z wykładowym językiem angielskim istnieje, ale otwarte jest wyłącznie dla dzieci, których co najmniej jedno z rodziców jest anglojęzyczne. Prawo dziecka do wyboru szkoły zależy więc od języka ojczystego jego rodziców — jest to przykład dyskryminacji opartej na pochodzeniu, a więc czegoś, co skądinąd zabronione jest we wszystkich chyba systemach prawnych demokratycznego świata zachodniego.

Podsumowanie

W tym artykule mowa była o czterech problemach związanych z siłami politycznymi, które dążą do Ukrainy demokratycznej, wolnej od korupcji i niezależnej od Rosji. Potencjalnie najgroźniejsze z tych problemów (przynajmniej z polskiego punktu widzenia), to wrogość wobec Polski oraz poparcie dla narodowo-socjalistycznej ideologii Hitlera. Owe problemy wydają się być poważne, jeśli spojrzymy na moc, z jaką gloryfikowani są Bandera i Szuchewycz, oraz na wyniki wyborcze partii Swoboda. Na szczęście jednak prawda nie jest taka, jak się wydaje: nie ma liczącego się poparcia społecznego dla poglądów nazistowskich, a poparcie dla Swobody jest niemałe dlatego, że jest to partia protestu. Nie ma też zauważalnej wrogości wobec Polski, chociaż jest na Ukrainie silna tendencja do pomniejszania i relatywizowania zbrodni, które zostały popełnione przeciwko Polakom.

Ta ostatnia tendencja łączy się z tendencyjnym interpretowaniem, a czasem z fałszowaniem faktów historycznych. Ów fałszywy stosunek do historii jest właśnie trzecim z problemów, o których mowa była powyżej. Problem ten jest realny i trudny do rozwiązania.

Czwarty problem, to stosunek wielu Ukraińców do praw mniejszości rosyjskojęzycznej. Moim zdaniem problem ten jest bardzo poważny i aktualny, bardziej nawet niż problem przeinaczania historii.

Owszem, przeinaczanie historii jest obiektywnie złe (każde kłamstwo jest złe), a ponadto szokuje zarówno Polaków, jak i ludzi należących do niektórych innych narodów. Powieść i film Everything is illuminated pokazują, jak bardzo problem prawdy historycznej jest ważny z punktu widzenia żydowskiego. Stosunek księdza Isakowicza-Zaleskiego do Ukraińców pokazuje, jak bardzo historia jest bolesna dla Ormian, a przynajmniej dla niektórych z nich. Niemniej jednak ukraińskie przeinaczanie historii nie ma bezpośrednich praktycznych konsekwencji dla czyjegokolwiek codziennego życia. Pamięć historyczna Ukraińców ma ogromne znaczenie dla księdza Isakowicza-Zaleskiego, jak i dla amerykańskiego Żyda Jonathana, bohatera Everything is illuminated, tylko dlatego, że ci ludzie są obaj głęboko zainteresowani historią. Sprawa miałaby dla nich znacznie mniejsze znaczenie, gdyby ich życie było wypełnione czymś innym (na przykład gdyby ksiądz Isakowicz-Zaleski szedł za słowami Benedyka XVI i był specjalistą "od spotkania człowieka z Bogiem", a nie od wyszukiwania w historii tego, co negatywne). Natomiast sposób, w jaki porewolucyjna Ukraina rozwiąże problem językowy, w szczególności treść nowej ustawy językowej — to będzie miało praktyczne, odczuwalne codziennie znaczenie dla milionów rosyjskojęzycznych mieszkańców tego kraju oraz dla tych mieszkańców, którzy używają języka rumuńskiego, węgierskiego czy polskiego.

Wróćmy na koniec do tego, od czego zaczęliśmy: co sądzić o tym, że tylko 41% Polaków popiera wysiłki naszych polityków w sprawie Ukrainy?

Nie powinniśmy się dziwić, że spośród Polaków, którzy widzą ogromne pomniki Stepana Bandery i powiewające nad tłumami flagi UPA, wielu nie wykazuje entuzjazmu dla wspierania aspiracji Ukraińców. Nacjonalistycznie nastawieni Ukraińcy sami wiele zrobili, aby tego entuzjazmu nie było. Mimo wszystko problemy, których widocznymi znakami są pomniki Bandery i flagi UPA, nie są na tyle ogromne, abyśmy zrezygnowali ze wspierania Ukrainy. Ukraińską demokrację powinniśmy wspierać przede wszystkim ze względu na ludzką solidarność z sąsiednim narodem, ale także w interesie bezpieczeństwa Polski: Krym stał się rosyjski w marcu 2014, a teraz czekamy, jakie będą kolejne działania Rosji; Austria stała się niemiecka w marcu 1938, a kolejnymi działaniami Niemiec było zajęcie Sudetów, zajęcie Czechosłowacji, a następnie, we wrześniu 1939, atak na Polskę.

Na zakończenie takie oto połączenie muzyki z rewolucją, pod powiewającymi flagami Ukrainy, UPA i Unii Europejskiej (kto chce słuchać samej tylko muzyki, niech przewinie do 7:48):

  Tweet   Blogi Polityczne      

Kontakt do autora: mm@skubi.net

Czy chcesz, aby ten blog się rozwijał? Jeśli tak, to proszę Cię o pomoc: poinformuj o nim znajomych. Możesz wspomnieć o całym blogu albo o konkretnym artykule. Blog nazywa się skubi.net — to się da zapamiętać.

Kolejne teksty: Aby dostawać powiadomienia o nowych tekstach, możesz

  • wysłać maila (nawet pustego) do notify@skubi.net (Twój adres pozostanie wyłącznie do wiadomości redaktora serwisu, wyłącznie w celu powiadamiania o nowych tekstach)
  • albo, jeśli wolisz, używać RSS RSS lub Twittera .

Przedruki tego tekstu: Zapraszam do robienia przedruków, zarówno na papierze jak w internecie. Proszę, aby w przedruku widniało nazwisko autora i proszę o informację o przedruku (mailem albo na forum).