Amber Gold i piramidy finansowe część Iczęść II
  Tweet   Blogi Polityczne      

Grecja 2003, Polska 2013 — początek drogi ku przepaści

Marcin Skubiszewski, 3 października 2013

Zapowiadana przez rząd reforma OFE poskutkuje przejęciem przez państwo znacznej części majątku znajdującego się w rękach tych funduszy (być może nawet fundusze zostaną całkowicie zdemontowane). W konsekwencji, przyszłe emerytury będą niemal w całości wypłacane ze środków należących do ZUS, czyli ze środków państwowych. A miało być inaczej: za wypłatę przyszłych emerytur państwowy ZUS miał odpowiadać tylko częściowo, natomiast OFE (prywatne fundusze, które dotychczas uzbierały majątek o wartości 286 miliardów złotych) miały z czasem przejmować coraz większą część zobowiązań emerytalnych.

Celem reformy jest swego rodzaju fałszerstwo księgowe, polegające na fikcyjnym zmniejszeniu długu publicznego. W rzeczywistości, przejmując majątek OFE państwo przejmie jednocześnie ich zobowiązania (obowiązek wypłaty emerytur), a więc stan finansów publicznych wcale się nie poprawi. Jednak na papierze, jeśli zastosujemy powszechnie przyjęte (chociaż błędne) metody obliczania długu publicznego, to zapowiadania reforma ukaże się jako oddłużenie państwa: majątek przejęty od OFE pozwoli na zredukowanie długu, natomiast przejęte od OFE zobowiązania emerytalne będą pomijane przy obliczaniu długu publicznego (ten mechanizm opisałem w poprzednim artykule).

Fikcyjne oddłużenie państwa spowoduje, że zdolność kredytowa Skarbu Państwa będzie z pozoru bardzo dobra, co umożliwi obecnemu rządowi i jego następcom zaciąganie dalszych pożyczek przez kolejne lata, aż do katastrofy finansowej państwa. Tę tezę postawiłem w poprzednim artykule, co u niektórych Czytelników wywołało taką oto reakcję: przecież instytucje finansowe, które mogą pożyczać pieniądze polskiemu państwu, nie są aż takie głupie; jeśli oddłużenie będzie jedynie fikcyjne, to instytucje finansowe uznają, że Polska w gruncie rzeczy nadal jest przesadnie zadłużona, i niedługo przestaną Polsce pożyczać. Tak więc — według niektórych Czytelników — nie ma realnego ryzyka, że zniszczenie OFE poskutkuje możliwością zadłużania państwa aż do katastrofy finansowej.

Niestety, ryzyko katastrofy finansowej jest całkiem realne, a twierdzenie, że instytucje finansowe "nie są aż takie głupie", upada, gdy przyjrzymy się tym instytucjom z bliska. Aby zrozumieć zagrożenie, w jakim znajdują się finanse naszego państwa, omówimy trzy kwestie. Pierwsza z nich, to deficyt, jaki pojawi się w budżecie państwa na skutek demontażu OFE. Druga kwestia, to niezdrowe mechanizmy działania instytucji finansowych, które powodują, że instytucje te często zbyt łatwo pożyczają pieniądze. Trzecia kwestia, to dziwne, nieracjonalne zachowania finansistów, jakie miały miejsce wobec kryzysu greckiego. Kryzys ten wybuchł w roku 2010, ale pierwsze poważne sygnały, które go zapowiadały, pojawiły się już w roku 2003 i były całkiem podobne do tego, co obecnie dzieje się u nas wokół OFE.

Dlaczego demontaż OFE musi doprowadzić do wielkiego deficytu finansów państwa

Rola, jaką OFE miały odegrać

Zarówno państwowy ZUS, jak i prywatne OFE, mają służyć do tego, aby ludzie mogli otrzymywać emerytury. Ale OFE funkcjonują zupełnie inaczej, niż ZUS. OFE zbierają pieniądze pochodzące ze składek przyszłych emerytów, inwestują te pieniądze, a dopiero w przyszłości przeznaczać będą to, co zainwestowały, na wypłatę emerytur. ZUS natomiast nic nie inwestuje, gdyż cierpi na chroniczny niedobór pieniędzy. ZUS wypłaca obecnie emerytury dzięki składkom wpłacanym przez tych, którzy dziś pracują. A ponieważ te składki nie wystarczają, część emerytur pochodzi z podatków.

ZUS bywa porównywany do piramidy finansowej. Szczególnie dużo dowcipów o tej instytucji krążyło, gdy Amber Gold upadał. W porównaniach do piramidy finansowej jest niemałe ziarno prawdy: ZUS ma ogromne zobowiązania (jest zobowiązany do wypłaty emerytur w przyszłości), a ponieważ składki są przejadane na bieżąco, ZUS nie ma aktywów odpowiadających tym zobowiązaniom.

Od roku 1999, kiedy weszła w życie reforma emerytalna, OFE zaczęły otrzymywać 37,4% składek emerytalnych wpłacanych przez wszystkie osoby urodzone w roku 1968 lub później oraz składek emerytalnych wpłacanych przez osoby, które urodziły się w latach 1949-67 i dobrowolnie przystąpiły do OFE (ponad 75% osób urodzonych w tych latach przystąpiło do OFE). Oznacza to, że zgodnie z założeniami przyjętymi w roku 1999, udział OFE w wypłatach emerytur miał docelowo wynosić około 37,4%.

Do tak wielkiego udziału OFE w wypłatach emerytur miało dochodzić stopniowo, na przestrzeni kilkudziesięciu lat: OFE miałyby aż tak wielki udział w wypłatach emerytur dopiero wtedy, gdy emerytami będą wyłącznie osoby uczestniczące w OFE (czyli urodzone w roku 1968 lub później), które odprowadzały składki do OFE przez całe swoje życie zawodowe (a więc zaczęły pracować w roku 1999 lub później).

Dlaczego Polska potrzebowała reformy, która miała poskutkować wypłacaniem z OFE tak wielkiej części emerytur? Otóż polska kobieta rodzi średnio 1,31 dziecka (w tej dziedzinie jesteśmy gorsi nawet od Grecji, gdzie kobieta rodzi średnio 1,39 dziecka). Przypomnijmy, że aby ludność pozostawała na niezmiennym poziomie, średnia urodzeń przypadająca na kobietę musi wynosić około 2,05.

Niski wskaźnik dzietności oznacza, że dziś mamy w Polsce mało dzieci w stosunku do liczby ludzi dorosłych, a za kilkadziesiąt lat będziemy mieli mało ludzi dorosłych, zdolnych do pracy i do płacenia podatków, w stosunku do liczby emerytów. Za kilkadziesiąt lat ZUS, który żywi się obowiązkowymi składkami od pracy oraz podatkami, nie podoła swoim zobowiązaniom emerytalnym. W tej sytuacji znaczne obniżenie przyszłych zobowiązań ZUS jest niezbędne. Bez tego nie unikniemy katastrofy finansów publicznych.

Mała analiza ilościowa: dlaczego akurat 37,4% ?

Ilościowo, w wielkim uproszczeniu, sytuacja wygląda tak. Gdyby w jakimś pokoleniu przypadało średnio 2,05 dziecka na kobietę, to następne pokolenie byłoby tak samo liczne. Jednak w rzeczywistości na kobietę przypada w Polsce statystycznie 1,31 dziecka, a ta liczba jest o 36% niższa, niż 2,05. Można więc przyjąć, że póki taki stan rzeczy będzie się utrzymywać, każde kolejne pokolenie będzie w Polsce o 36% mniej liczne, niż pokolenie poprzednie. Za 40 lat będzie (w przybliżeniu) tak: 40-letni ludzie, którzy pracują, płacą składki ZUS, płacą podatki, będą o 36% mniej liczni, niż dziś, a 70-letni emeryci (ich rodzice) będą tak samo liczni, jak dziś. Wówczas składki do wpłacane ZUS co miesiąc będą o 36% niższe, niż dziś, a jednocześnie emerytury, których 70-latkowie będą potrzebowali, będą takie same, jak dziś.

Te wyliczenia (uproszczone i nie do końca precyzyjne) pokazują, że jeżeli chcemy, aby ZUS nie załamał się finansowo, a jednocześnie aby przyszli emeryci mogli żyć na poziomie niegorszym, niż emeryci dzisiejsi — to ZUS musi w przyszłości zostać odciążony z wypłacania około 36% emerytur. To właśnie odpowiada roli OFE, które, według swoich pierwotnych założeń, miały wraz z upływem czasu coraz bardziej odciążać ZUS, aż do docelowego poziomu 37,4%

Pierwsze osłabienie OFE (2011)

Pierwsze osłabienie OFE miało miejsce w roku 2011: na podstawie ustawy przyjętej wówczas z inspiracji panów Tuska i Rostowskiego, udział OFE w składkach emerytalnych spadł skokowo z 37,4% do 11,8%; udział ten miał następnie stopniowo wzrastać do poziomu 17,9%. Po reformie z roku 2011 OFE nadal miały istnieć, miały funkcjonować na takich samych zasadach, jak dotychczas, ale ich docelowy udział w wypłatach emerytur miał wynieść około 17,9%, a nie około 37,4%. To zdecydowanie za mało, ale lepiej, niż nic.

Najnowszy projekt osłabienia OFE

Według zapowiedzi rządu, obligacje Skarbu Państwa, które są własnością OFE i stanowią około połowy ich aktywów, zostaną funduszom odebrane. W zamian za to uczestnicy OFE (przyszli emeryci) dostaną wpisy na kontach w państwowym ZUS, dzięki którym powinni w przyszłości otrzymywać wyższe emerytury z tej właśnie instytucji. W ten sposób ogromne pieniądze (około 140 miliardów złotych) zgromadzone dzięki wysiłkowi finansowemu, którego polska gospodarka dokonała w latach 1999-2013, zostaną przejedzone już dziś. Pieniądze, które przez 14 lat odkładaliśmy, aby za 20 lat nie nastąpiła wielka katastrofa finansowa, zostaną wydane już teraz i pozwolą rządowi np. na dalsze utrzymywanie przerostów zatrudnienia w administracji.

Dlaczego instytucje finansowe pożyczają przyszłym bankrutom

Pożyczkodawcy liczą na to, że niewypłacalność nastąpi dopiero po wielu latach

Niż demograficzny, który mamy dziś w Polsce, przejawia się w bardzo niskiej liczbie dzieci do lat 12 (zobacz: interaktywna grafika GUS). Niż ten zacznie mieć znaczący wpływ na finanse państwa dopiero wtedy, gdy dzieci te osiągną wiek, w którym można płacić podatki i składki ZUS. A więc problemy wynikające z obecnego niżu demograficznego zaczną się stopniowo pojawiać dopiero za 6 lat, w roku 2019.

Rola, jaką OFE mogą pełnić w wypłacie emerytur, jest minimalna dziś i taka pozostanie przez kilka najbliższych lat. Wynika to z tego, że zdecydowana większość osób, które dziś pobierają emerytury, nigdy nie należała do OFE. Na dodatek ci nieliczni spośród dzisiejszych emerytów, którzy do OFE należeli, mogli wpłacać składki do tych funduszy co najwyżej przez 14 lat (od roku 1999), a nie przez cały okres życia zawodowego. A więc nie wpłacili wiele. Ta sytuacja będzie się zmieniać z czasem, ale bardzo stopniowo.

To wszystko powoduje, że deficyt finansów publicznych, który jest skutkiem z jednej strony problemów demograficznych, a z drugiej demontażu OFE, będzie pojawiał się bardzo stopniowo. Instytucje finansowe, które pożyczają Skarbowi Państwa pieniądze na niezbyt długie okresy, nie będą więc miały powodów do niepokoju. Ten, kto pożycza pieniądze do roku 2019, właściwie wcale nie musi się bać ewentualnej niewypłacalności wynikającej z demontażu OFE. Ten, kto pożycza na okres nieco dłuższy (na przykład na 10 lat, czyli do roku 2023), może się obawiać jedynie w stopniu minimalnym, gdyż do roku 2023 bezpośrednie skutki finansowe demontażu OFE będą ograniczone.

Skarb Państwa emitował już obligacje trzydziestoletnie. Można się domyślić, że gdyby dziś ponownie chciał to zrobić (czyli zaciągnąć pożyczkę, która ma zostać zwrócona w roku 2043), to z powodu awantury wokół OFE takich trzydziestoletnich obligacji nikt nie kupi. Ale Skarb Państwa nie musi przecież emitować trzydziestoletnich obligacji. Dziesięcioletnie, a nawet trzyletnie, mu wystarczą: gdy będzie trzeba wykupić takie obligacje, Skarb Państwa wyemituje nowe obligacje, czyli zaciągnie pożyczkę na zwrot poprzednio zaciągniętej pożyczki; to jest klasyczna metoda, stosowana przez większość państw świata.

Pomimo długoterminowej perspektywy niewypłacalności, Polska na razie może dalej się zadłużać i zapewne będzie to robić.

Gdy w przyszłości instytucje finansowe dojdą do wniosku, że Polska stoi przed ryzykiem niewypłacalności w prespektywie kilku lat, taki wniosek nie poskutkuje odmową pożyczania pieniędzy. A przynajmniej nie od razu. On poskutkuje wzrostem odsetek, jakie nasz Skarb Państwa będzie musiał płacić. Zamiast pięcioprocentowych obligacji, Skarb Państwa będzie musiał emitować obligacje ośmioprocentowe, a potem jeszcze droższe. Owe procenty będą opłacane przez podatników.

Czy jest szansa na to, że w przyszłosci zamiast emitować obligacje ośmioprocentowe, rząd w ogóle zrezygnuje z emisji? Takiej szansy raczej nie ma: obligacje ośmioprocentowe będą emitowane po to, aby uzyskać pieniądze na wykup obligacji wyemitowanych poprzednio; następnie obligacje jedenastoprocentowe będą emitowane po to, aby uzyskać pieniądze na wykup obligacji ośmioprocentowych. Będzie to sytuacja przymusowa.

Podsumowując: istnieje realna możliwość, że po demontażu OFE polskie państwo, które z powodu niżu demograficznego znajdzie się w niemożliwym do przezwyciężenia deficycie, będzie się zadłużać coraz bardziej, aż do niewypłacalności.

Zarządcy instytucji finansowych myślą nieodpowiedzialnie i krótkoterminowo

Prywatne instytucje finansowe zarządzane są często przez osoby, które dostają premie (bonusy). Premia zależy od zysków, jakie instytucja finansowa uzyskała skutkiem decyzji podjętych przez daną osobę. Premie są bardzo wysokie, gdy instytucja uzyskuje wysokie zyski, natomiast nigdy nie są ujemne. Innymi słowy, zarządcy mają swój udział w zyskach, ale straty ich nie dotyczą. Powoduje to tendencję do podejmowania przesadnego ryzyka: zarządcy zawsze bardziej opłaci się pożyczyć pieniądze na 10% ryzykownemu dłużnikowi, niż ulokować pieniądze bez ryzyka na 3%.

Premie w instytucjach finansowych z reguły wypłacane są co roku. Oznacza to, że dla zarządców ważne jest, co z ich decyzji wyniknie w ciągu roku (dokładniej: w okresie od podjęcia decyzji do najbliższej wypłaty premii). Dłuższa perspektywa liczy się znacznie mniej. Dla zarządcy osobistą katastrofą byłoby zakupienie obligacji skarbowych, których wartość spadłaby w ciągu mniej niż roku. Ale jeśli problemy z obligacjami zaczną się dopiero po kilku latach, to (z egoistycznego punktu widzenia) nic wielkiego się nie stanie.

W tej sytuacji trudno się dziwić, że instytucje finansowe udzielają pożyczek podmiotom, których sytuacja finansowa może się pogorszyć za kilka lat — byle tylko nie było ryzyka, że takie pogorszenie nastąpi w bardzo krótkim czasie.

Te właśnie mechanizmy powodują, że polski Skarb Państwa będzie mógł w najbliższych latach emitować obligacje, mimo że, obiektywnie rzecz biorąc, ze względu na demontaż OFE powinien zostać uznany przez rynki za dłużnika niewiarygodnego.

Instytucje finansowe muszą coś robić z pieniędzmi

Instytucje finansowe zbudowane są z myślą o obracaniu pieniędzmi. Klienci powierzają im pieniądze po to, aby tymi pieniędzmi obracano. Ludzie, którzy zarządzają instytucjami finansowymi, dostają premie właśnie za obracanie pieniędzmi. Nikt nikomu nie płaci za trzymanie pieniędzy w najbezpieczniejszej formie, jaka istnieje, czyli na koncie banku centralnego: zarządca instytucji finansowej nie dostanie premii za to, że rekomendował instytucji przechowywanie pieniędzy na bezpiecznym koncie; instytucja z kolei nie dostanie za to prowizji od swoich klientów.

Tak więc instytucje finansowe nie mogą pozwolić sobie na stwierdzenie, że w danym momencie nic się nie opłaci, że najlepiej byłoby pieniędzmi nie obracać w żaden skomplikowany sposób, gdyż ryzyko strat przekracza potencjał zysków.

Z tych przyczyn na rynkach często występuje nadmiar pieniędzy, które są inwestowane źle (z perspektywą straty), podczas gdy logicznym rozwiązaniem byłoby nieinwestowanie tych pieniędzy wcale (trzymanie ich na nieoprocentowanym koncie w banku centralnym lub też w formie banknotów w sejfie). W ten właśnie sposób powstają bańki spekulacyjne na rynku akcji: inwestorzy kupują akcje, których ze względu na wygórowaną cenę nikt rozsądny nie powinien kupować. W ten sposób w okresie poprzedzającym rok 2008 amerykańskie banki udzielały kredytów na zakup nieruchomości, mimo że kredyty te były zaciągane przez osoby bez dostatecznych dochodów, pod hipotekę nieruchomości mało wartościowych. W ten sposób zachodnie banki pożyczały pieniądze gierkowskim władzom PRL w latach 70. oraz rządowi greckiemu w latach 2002-2012. I według wszelkiego prawdopodobieństwa w ten sam sposób banki i inne instytucje finansowe będą pożyczały pieniądze naszemu Skrabowi Państwa nawet jeśli niewypłacalność państwa polskiego będzie bliska.

Instytucje finansowe wobec kryzysu greckiego

Mechanizm greckiego oszustwa

Grecja ukrywała część swojego długu publicznego co najmniej od roku 2002. Jeden z mechanizmów stosowanych w tym oszustwie można opisać bardzo prosto: rząd grecki zawierał z bankiem Goldman Sachs umowy, które noszą nazwę swapu walutowego i co do zasady są umowami o wymianę walut, a nie żadną formą kredytu. Ponieważ swapy walutowe nie są formą kredytu, nie są one brane pod uwagę przy obliczaniu zadłużenia publicznego. Ale parametry swapów, które zawierał rząd grecki, były ustalane w sposób nienormalny, tak aby faktycznie rząd otrzymywał kredyt: na początku umowy bank wypłacał rządowi więcej pieniędzy, niż by to wynikało z normalnego swapu, a na końcu rząd musiał te dodatkowe pieniądze zwrócić, z odsetkami i prowizją.

Jednym zdaniem: greckie swapy walutowe były umowami kredytowymi, podpisywanymi pod inną nazwą.

Oto dokładniejszy opis nieuczciwego mechanizmu, który stosowała Grecja (to są szczegóły techniczne, można nie czytać): Swap walutowy polega na tym, że klient wymienia w banku waluty, a jednocześnie bank i klient zobowiązują się, że za pewien czas dokonają odwrotnej operacji wymiany, po z góry ustalonym kursie. Na przykład Republika Grecka sprzedaje bankowi jeny japońskie, za które otrzymuje euro, a jednocześnie obie strony ustalają, że za pewien czas Republika Grecka dostarczy bankowi euro, za które bank sprzeda jej jeny po z góry ustalonym kursie.

Swap walutowy może towarzyszyć zaciąganiu pożyczki przez rząd, nie ma w tym co do zasady nic złego. Na przykład jeśli rząd grecki, którego walutą jest euro, wynegocjował pożyczkę w jenach od banku japońskiego, a nie chce ponosić ryzyka kursowego, to może wynegocjować z innym bankiem swap, dzięki któremu pieniądze z pożyczki zostaną zamienione z jenów na euro, a kiedy przyjdzie czas oddać pieniądze, euro zostaną z powrotem zamienione na jeny, po kursie ustalonym z góry (a więc bez ryzyka kursowego dla rządu).

Aby używać swapu walutowego jako ukrytej formy kredytu, wystarczy wpisać do umowy nierealistyczne kursy walutowe. Oto uproszczony przykład. Wyobraźmy sobie, że rząd Grecji pożycza w banku japońskim sumę 132 miliardów jenów. W chwili, kiedy to piszę, suma ta odpowiada jednemu miliardowi euro i na taką sumę Grecja się zadłuża. Rząd może podpisać z bankiem Goldman Sachs umowę swapu walutowego, na mocy której bank ten przejmie od rządu 132 miliardy euro, a w zamian wypłaci rządowi dwa miliardy euro (zamiast jednego miliarda; czyli bank wypłaci euro po kursie 1 EUR za 66 JPY, dwukrotnie korzystniejszym dla rządu, niż uczciwy kurs 1 EUR za 132 JPY). Na takim swapie rząd zyskuje dodatkowy miliard: w sumie ma w kasie dwa miliardy, chociaż kredyt w banku japońskim opiewa na sumę w jenach odpowiadającą tylko jednemu miliardowi euro.

Aby w takim przypadku bank Goldman Sachs nie był stratny, umowa swapu musi zawierać obowiązek wymiany walut w określonym terminie, w odwrotnym kierunku, po kursie, który tym razem będzie niekorzystny dla rządu. Kurs ten musi być ustalony na takim poziomie, aby wymiana euro na jeny dawała bankowi zysk przekraczający miliard euro — w ten sposób Goldman Sachs odzyska na koniec umowy (z odsetkami) dodatkowy miliard euro, które na początku umowy wypłacił. Koniec szczegółów technicznych.

Kiedy wykryto greckie oszustwo

Fakt, że Grecja ukrywała część swojego dług publicznego pod postacią swapów walutowych, został opisany w artykule opublikowanym 1 lipca 2003. A więc co najmniej od 1 lipca 2003 wiadomo powszechnie, że grecki rząd jest nieuczciwy w sprawach finansowych (po roku 2003 wyszły na jaw rozliczne inne oszustwa, polegające na ukrywaniu długu publicznego najróżniejszymi metodami). Byłoby rzeczą naturalną, gdyby taka wiedza spowodowała natychmiastową utratę wiarygodności kredytowej przez Grecję. Ale tak się nie stało. Państwo, które zostało nakryte na ukrywaniu swojego prawdziwego zadłużenia, nadal otrzymywało kredyty od rozmaitych instytucji finansowych. Według Wikipedii, finansiści zaczęli się poważnie obawiać, że Grecja stanie się niewypłacalna, dopiero w roku 2009. Kredyty udzielane Grecji na zasadach komercyjnych (a nie w ramach pomocy międzynarodowej dla bankruta) skończyły się w roku 2010.

Fakt, że instytucje finansowe pożyczały rządowi greckiemu pieniądze przez ponad sześć lat (2003-2009) wiedząc, że rząd ten publikuje nieprawdziwe dane finansowe, wydaje się niemożliwy. A jednak tak było, najprawdopodobniej z powodu dysfunkcji instytucji finansowych, które opisałem powyżej. Skończyło się to katastrofą dla Grecji: dług publiczny w pewnym momencie przekroczył 170% PKB, po czym Grecja wpadła w głęboką recesję (spadek PKB o 25%). Skończyło się to też katastrofą dla instytucji, które pożyczały: znaczna część greckiego długu nigdy nie zostanie spłacona.

Ukrywanie polskiego długu publicznego poprzez osłabienie czy nawet likwidację OFE może być początkiem podobnej spirali wydarzeń.


  Tweet   Blogi Polityczne      

Kontakt do autora: mm@skubi.net

Czy chcesz, aby ten blog się rozwijał? Jeśli tak, to proszę Cię o pomoc: poinformuj o nim znajomych. Możesz wspomnieć o całym blogu albo o konkretnym artykule. Blog nazywa się skubi.net — to się da zapamiętać.

Kolejne teksty: Aby dostawać powiadomienia o nowych tekstach, możesz

  • wysłać maila (nawet pustego) do notify@skubi.net (Twój adres pozostanie wyłącznie do wiadomości redaktora serwisu, wyłącznie w celu powiadamiania o nowych tekstach)
  • albo, jeśli wolisz, używać RSS RSS lub Twittera .

Przedruki tego tekstu: Zapraszam do robienia przedruków, zarówno na papierze jak w internecie. Proszę, aby w przedruku widniało nazwisko autora i proszę o informację o przedruku (mailem albo na forum).